Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Ysigim - Ain Soph Or

Ain Soph Or, Ysigim, The Metal Archives, Wicca Records, doom metal

„Ain Soph Or” zespołu Ysigim to jeden z największych dziwolągów jakie posiadam. Już sama biała kaseta jest nietypowa, a po jej odpaleniu trzeba długo poczekać aż coś zacznie lecieć z głośników. A jak już zacznie lecieć to dopiero robi się dziwnie i zagadkowo, bo muzyka Ysigim jest absolutnie tajemnicza i niestandardowa. Sam nie wiedziałbym jak ją w ogóle nazwać. Encyklopedia The Metal Archives mówi, że jest to funeral doom metal i jak już dostałem taką podpowiedź to myślę, że jest to trafne określenie. Zresztą nie tylko encyklopedia, bo wszelkie inne źródła powtarzają to samo. Co ciekawe wszędzie w internecie funkcjonuje to samo zdjęcie z rozwiniętą okładką i położoną na niej kasetą, ale nie białą i ładnie oklejoną, jak moja. Do recenzji użyłem więc zdjęcia swojego egzemplarza, które sam zrobiłem i proszę wybaczyć jego nienajlepszą jakość.

Ysigim to warszawski twór, który funkcjonował w latach dziewięćdziesiątych. W 1994 roku wydali własnymi siłami (tak chyba należy traktować to jedyne wydawnictwo Wicca Records) kasetę „Ain Soph Or”, która jak już wspomniałem, jest całkowicie niestandardowa. Ciężko jest rozgryźć tą muzykę i od zawsze trudno mi jednoznacznie stwierdzić czy to jest jedna wielka lipa czy jednak jest w tym coś fascynującego. Utwory są zbudowane w ten sposób, że nad wolnymi i bardzo monotonnymi perkusją i basem, unosi się gitara, która właściwie nie gra riffów tylko taką jakby nieustającą solówkę. Tylko w „Loneliness (Silenie Without Hope)” jest trochę więcej riffowego grania. Ta gitara jest taka bardzo smutna, nostalgiczna, jakby wyrażała jakiś żal czy tęsknotę. Wszystko to ma klimat ponurej i sentymentalnej uczuciowości i taki trochę orientalny posmak. Tak mi się to przynajmniej kojarzy. Do tego jest bardzo grobowy, niezrozumiały i oddalony wokal, a wszystko przyozdobione dodatkowymi jękami i zawodzeniami. Atmosfera w istocie jest iście funeralna i wszystko to jest naprawdę bardzo oryginalne. Nie spotkałem się z niczym podobnym do czego mógłbym to porównać.

Tych utworów jest właściwie tylko cztery plus jeden instrumentalny, a pozostałe to są intra złożone z nieklasyfikowalnych odgłosów, dzwonków i instrumentalnych pomruków. Ostatni „…At Kether” składa się z kolei z marszowej perkusji i gitary i właściwie jest dziwnym zakończeniem bo niezbyt pasuje do uprzedniej dziwności:)

Mam duży problem z oceną tej płyty, bo jak już pisałem sam nie wiem czy mi się podoba. Na pewno jest bardzo monotonna. Stworzony został oryginalny klimat, ale pomysły się powtarzają i właściwie ma się wrażenie, że cały czas leci to samo. Ciągle te same jęki, rzępoląca gitara i stukająca w jednostajnym tempie perkusja. Z drugiej strony jest w tym coś intrygującego, przyciągającego uwagę. Ciekawy jestem co Wy o tym myślicie. Może ktoś zna i zechce się wypowiedzieć. Liczę na Wasze komentarze.

Tracklista:

1. Prologue (Ain)
2. Self Blessing (Moon Goddess)
3. Silent Middle Ages
4. A Wilderness Like Eden
5. Prologue (Ain Soph Or)
6. Loneliness (Silence Without Hope)
7. Bringing Eternal
8. Wakeful Night's Dream
9. ... at Kether

Wydawca: Wicca Records (1994)

Ocena szkolna: 3+

Komentarze
zsamot : Muszę poszukać. Brzmi ciekawie. ;)
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły