Dziki sad kolcami nas pieścił.
Kazdego ranka lęk i gorycz słów barwiła naszą krew.
Twoja twarz nadpalona jak fotografia, rysy rozmyte gdy ocalić ją chciałam.
W sarkofagu mej pamięci samotność swą zostawiłeś.
Dziś siedzę przy Tobie, zimne Twe lico i ścięte usta.
Na płycie między liśćmi świece dziś palę.
Ucieczka w samotność - pustka.