„I tak oto, zgodnie z obietnicą, trzymacie w rękach materiał, który śmiało można nazwać uzupełnieniem płyty „Black To The Blind”. Tak Peter zaczyna swój wstęp do EPki „Kingdom”, która ukazała się w 1998 roku, czyli rok po wspomnianym dużym albumie Vader. W ich przypadku zawsze było tak, że ukazywały się przeróżne wydania, japońskie bonusy i inne wersje, więc czasem trzeba było to połączyć i przekazać również polskiemu fanowi.
Zaczyna się jednak zupełnie nowym numerem „Creatures Of Light And Darkness”. Oczywiście jest to kolejna vaderowska perełka, no, ale pomiędzy takimi płytami jak „Black To The Blind” i „Litany” nie mogło się wydarzyć nic, co by nie dotrzymywało tego fantastycznego poziomu. Numer szybki i przebojowy zajął nawet mocną pozycję w repertuarze koncertowym. Na drugim miejscu Vader z kolei cofa się do pierwszego albumu i wieńczącego go „Breath Of Centuries”. Rozumiem chęć odświeżenia brzmieniowych niedoskonałości „The Ultimate Incantation” i oczywiście wyszło znakomicie. Brzmienie jest bardziej selektywne, ale brudne i ciężkie, co pozwala na odkrycie od nowa tej niezmiernie szybkiej przecież muzyki.
Dopiero później zaczyna się to uzupełnianie. Jako pierwszy utwór tytułowy, który miał się pojawić wcześniej, ale ostatecznie to właśnie tu uzyskał swoją premierę. I od razu zaskoczenie. „Kingdom” jest bowiem zupełnie nietypowym i pierwszym w historii Vader w całości wolnym numerem. Ma jednak świetny klimat, wokale i melodyjną solówkę, co stawia go w panteonie klasyków zespołu. Następny „Anamnesis” za to jest jakby żywcem wycięty z „Black To The Blind” i zresztą znajduje się na japońskiej wersji tej płyty. Potworna szybkość i instrumentalne szaleństwo cechują ten utwór, który stylistycznie idealnie się w nią wpasowuje.
O ile „Kingdom” mógł być pewną niespodzianką, to aż ciężko znaleźć określenia na to co dzieje się dalej. Vader wywraca swój świat do góry nogami i serwuje dwa elektroniczne remiksy swoich utworów. Są one na tyle odrealnione, że nawet mają swoje oddzielne tytuły, a „Heading For Internal Darkness” i „Carnal” są do nich jedynie inspiracją. Nie można powiedzieć, że to jest techno czy minimal, bo utwory oparte są na motywach gitarowych, perkusyjnych i fragmentach wokali Petera, ale jest to bardzo pogmatwane i wzbogacone dużą ilością przeróżnych dźwięków i efektów. Wyszło całkiem nieźle. Nie jest to łatwe w odbiorze, ale można się wkręcić i stanowi po prostu kolejną ciekawostkę w bogatej dyskografii najlepszego zespołu na świecie.
Tak samo można powiedzieć o całym „Kingdom”. Nowe utwory godne mistrzów, a stare w oryginalnych aranżacjach. Taki kwiatek do kożucha dla zgłodniałych wrażeń fanów. Rok 1998 był bogaty w takie vaderowskie dodatki, co wypełniało czas pomiędzy dużymi płytami. „Chrońcie wasze Demony i niech One was chronią!”
Tracklista:
01. Creatures Of Light And Darkness
02. Breath Of Centuries
03. Kingdom
04. Anamnesis
05. Inhuman Disaster Mix
06. Quicksilver Blood Mix
Wydawca: Pavement Music (1998)
Ocena szkolna: brak