Pod żaluzjami powiek
Niechciana prawda krzyczy
Pustka wyżłobiona w głowie
Palącą strugą goryczy
Te same oczy, człowiek
Spychają Cię do przepaści
I spadasz w dół z ołowiem
Gorzkiej rzeczywistości
Lecąc próbujesz skrzydłami
Chociaż ratować swe Ego
Lecz pióra nasiąknięte łzami
Nie mogą Ci dać nawet tego
Gdzie jesteś? Ja tam dotrę
Ogrzeję zmarzniętą Duszę
I skrzydła od łez mokre
Do wzlotu Ci osuszę