"Deggial" to siódmy krążek Therion i tak jak za każdym razem jest inny od poprzedniego. Zespół zawsze konsekwentnie podążał własną drogą i nie inaczej jest tym razem. Część wokalna znowu jest absolutnie zdominowana przez chóry i solistki, jednak muzyka w dużej części jest rockowa. Mimo, że w nagrywaniu płyty wzięła udział orkiestra to gitary odgrywają tutaj główną rolę. Momenty ostrzejsze są jednak wymieszane ze spokojniejszymi i bardziej klasycznymi, gdzie z kolei górą są wszelkiego rodzaju instrumenty dęte, dmuchane, smyczkowe lub gitara akustyczna.
Therion bowiem zaczarowuje nas fantastyczną mieszanką muzyczną godną największych w historii kompozytorów. Ta muzyka jest po prostu doskonała, na najwyższym poziomie. Uważam, że nagrywając "Deggial" Therion otarł się o absolut. Zmiany temp, nastrojów, klimatów i w ogóle gatunków muzycznych gwarantują, że słuchacz nie będzie się nudził. Podniosły ton i patetyczność dodają tej muzyce powagi i potęgi. Słuchając ma się cały czas świadomość, że mamy do czynienia z czymś wielkim, nietuzinkowym i niespotykanym. Całość jest tajemnicza i magiczna. Zabiera nas w baśniowy świat nimf, faunów, mitycznych bóstw i postaci. Świat, który urzeka swym pięknem i dostojeństwem ale także mrokiem i grozą.
Osobnych parę słów chciałbym poświęcić kawałkowi "Flesh Of The Gods". Wyróżnia się on z całości dlatego, że jest to jedyny numer z męskim, nazwijmy to rockowym, wokalem i jest zdecydowanie najostrzejszy i najbardziej heavymetalowy na płycie. Jednak to jeszcze o niczym nie świadczy. Chciałem go wyróżnić dlatego, że jest to jeden z najwspanialszych utworów muzycznych jakie w życiu słyszałem. Nie wiem jak to nazwać, przearcydzieło, nadmuzyka? Po prostu rewelacja. Jest tu wszystko co można sobie wymarzyć. Ostre, finezyjne, rockowe gitary, wspaniały melodyjny wokal (Hansi Kurscha z Blind Guardian), tajemnicze i nastrojowe chóry, orkiestrowy klimat, siła, wielkość i potęga. Aż nie da się usiedzieć. Po prostu rozpiera, uderza i unosi w powietrzu.
Dalej następuje długie i spokojne, dwuczęściowe zakończenie "Via Nocturna" z chyba najbardziej baśniowym klimatem na płycie. Na koniec mistrzowsko wykonane "O Fortuna" z "Carmina Burana" Carla Orffa, które wręcz bardziej pasuje do płyty Therion niż do opery.
Ważne i godne podkreślenia jest to, że Therion jest jedynym w świecie reprezentantem gatunku, który sam stworzył. Jest oryginalny w stu procentach. I za to Panu Christoferowi należy się dozgonny szacunek.
Tracklista:
01. Seven Secrets Of The Sphinx
02. Eternal Return
03. Enter Vril-Ya
04. Ship Of Luna
05. The Invincible
06. Deggial
07. Emerald Crown
08. The Flight Of The Lord Of Flies
09. Flesh Of The Gods
10. Via Nocturna
11. O Fortuna
Wydawca: Nuclear Blast (2000)
Ocena szkolna: 6
zsamot : Piękna płyta, ale... mało porywająca. Vovin był tym czymś... Na...
Harlequin : A jak dla mnie to najciekawszy obok "Beyond Sanctorum" i "Vovin" album grupy....
Sumo666 : A mi się ta płyta prawie kompletnie nie podoba. Prawie stanowi przytoczon...