Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Strapping Young Lad - City

Moim skromnym zdaniem, Devin Towsend cierpi na powszechnie znaną przypadłość rozdwojenia jaźni. Ten wszechstronny Kanadyjczyk, w nadzwyczajny sposób potrafi oczarować słuchacza łagodnymi, przestrzennymi, pięknymi dźwiękami, które przeważają na jego solowych wydawnictwach. W połowie lat '90 do życia powołał swoje piekielne dziecko - Strapping Youg Lad. Właśnie tam, swoją odmienną tożsamość obnażył w ewidentny sposób.
Debiutancki album "Heavy As A Really Heavy Thing" zawierał niekonwencjonalną formułę muzyczną, która zaintrygowała rzesze fanów ambitnych dźwięków. Był to jedynie przedsmak. Prawdziwy pokaz wulgarnej siły miał nastąpić dwa lata później.

Osobom cierpiącym na muzyczną klaustrofobię od razu odradzam to wydawnictwo, gdyż mamy do czynienia z niczym niezmąconym chaosem. "City" powstało w czasach, gdy swoje największe sukcesy świeciły kapele typu Fear Factory i Ministry. Industrialny metal, który grały wyżej wymienione zespoły, w sposób idealny współgrał z ofensywną liryką Devina. Podróż przez piekło z czterema schizofrenikami, rozpoczyna się od mozolnego "Velvet Kevorkian", z tekstem będącym sprzeciwem wobec amerykańskiej ignorancji. "All Hail The New Flesh" nadsterowny początek przeradza się w podrasowany do granic ekstremum industrial. Nikt wcześniej nie pokusił się nawet o tak intensywne, rozciągniecie tego gatunku. Brak przestrzeni doskwiera? Poprawy się nie przewiduje.

Kolejne minuty spędzone z muzyką tej kanadyjskiej formacji tylko uskutecznia wrażenie duchoty. Wgniatający mechaniczny riff ("Oh My Fucking God"), perfekcyjnie zgrana sekcja rytmiczna ("Home Nucleonics"), w której to prym wiedzie perkusista Gene Hoglan. Tym wydawnictwem potwierdza, iż przydomek atomowy zegar, pasuje idealnie do stylu jego gry, który na przestrzeni lat opanował doskonale. Pięciominutowy "Detox", był dla mnie punktem zapalnym całego albumu, od którego uwielbienie Strapping Young Lad zwielokrotniło swoją wartość. Łatwy do spamiętania riff, sprawia iż kompozycja kusi słuchacza. Mistrz ceremonii dokonuje wokalnego oczyszczenia, wyrażając to poprzez jeden z najbrutalniejszych krzyków. Larum dobiegający z najskrytszych czeluści umysłu.

"AAA" tutaj możemy znaleść odrobinę wytchnienia, jedna z trzech najdłuższych kompozycji na albumie. Wszystko zaczyna się od niewinnych szeptów Towsenda. Wokal wraz z upływem czasu, przybiera na sile i gwałtowności. W refrenie dużą rolę odgrywają instrumenty klawiszowe, które potęgują wrzaski wokalisty. Nie żeby zespół traktował nas ulgowo, mocny kroczący riff ma nadal w pełni dominujący charakter. Na koniec zespół ewidentnie wytraca impet, co nie jest wcale zarzutem. "Room 429" z repertuaru Cop Shoot Cop, na tle całego albumu mieni się wręcz kolorystyką ballady. Ostatni, a za razem najdłuższy utwór "Spirituality" przetacza się mocarną zaporą dźwiękową w dość wolnym tempie. Tekst utworu porusza temat sensu ludzkiego istnienia. W wokalach słychać troskę dokąd zmierza nasza cywilizacja. Dość pesymistyczne, dołujące zakończenie.

Strapping Young Lad to jedne z zespołów, których poziom intensywności trudno byłoby określić w jakiejkolwiek skali. Przejść obok tej płyty obojętnie, jest jeszcze trudniej. Uzależnienie? A co mi tam, po raz kolejny - czas na "Detox".

Tracklista:

01. Velvet Kevorkian
02. All Hail The New Flesh
03. Oh my Fucking God
04. Detox
05. Home Nucleonics
06. AAA
07. Underneath The Waves
08. Room 429
09. Spirituality

Wydawca: Century Media Records (1997)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły