Mam dość bezczynnościStatycznej bytnościWiatr pomiata mnąPo piekielnym pustkowiuJuż przestałam gorzko płakaćBo ostry mróz otoczył me serceMam dość patrzeniaNa ten sam umarły obrazLecz oczu nie mogę zamknąćNiczym dwa płomienieWiecznie się paląceCiągle wypatrujące OpiekunaBezczynna naiwnośćJedyna nadziejaKtóra umarła śmierciąSamobójcząUdusiła się swoją głupotąMam dość- siebie samejPo co czekamŚnię koszmary na jawieWokół coraz ciszejSamotniejMroźniejDosyćBłagam