W polu zapłakanym śniegiem
Patrzę w gwiazdy, których nie dosięgnę
W księżyc, który choć surowy
Olśniewa moje płatki
Igra sobie
Podpatruje
Róża nie może spać
Bo się może nie obudzić
Gdybym miała głos ludzki
Zawołałabym, aby ktoś mi pomógł
Żebym już sama nie była
Aby ktoś ciepły stał się
Dla mnie słońcem
Osuszył słoną rosę łez
Róża nie może spać
Bo się może nie obudzić
Czy ktoś rozumie mój los?
Samotna, jedyna w pustym polu
Bez opoki, bez chochoła
Z zamrożonym sercem
Opuszczona przez słońce
Skulona bez żadnej pociechy
Róża nie może spać
Bo się może nie obudzić
Delikatne płatki drżą na wietrze
Starają się być dzielne
Chuda łodyżka uzbrojona nawet
Nie obroni się przed strachem
Samotnością i zimnem
Staram się przetrwać
Róża nie może spać
Bo się może nie obudzić
Zerwą ją
niewinną
Patrzę w gwiazdy, których nie dosięgnę
W księżyc, który choć surowy
Olśniewa moje płatki
Igra sobie
Podpatruje
Róża nie może spać
Bo się może nie obudzić
Gdybym miała głos ludzki
Zawołałabym, aby ktoś mi pomógł
Żebym już sama nie była
Aby ktoś ciepły stał się
Dla mnie słońcem
Osuszył słoną rosę łez
Róża nie może spać
Bo się może nie obudzić
Czy ktoś rozumie mój los?
Samotna, jedyna w pustym polu
Bez opoki, bez chochoła
Z zamrożonym sercem
Opuszczona przez słońce
Skulona bez żadnej pociechy
Róża nie może spać
Bo się może nie obudzić
Delikatne płatki drżą na wietrze
Starają się być dzielne
Chuda łodyżka uzbrojona nawet
Nie obroni się przed strachem
Samotnością i zimnem
Staram się przetrwać
Róża nie może spać
Bo się może nie obudzić
Zerwą ją
niewinną