Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Blog :

Rum w coli

Zaprawdę powiadam wam, choć noc to pora kiedy winniśmy zapadać w sen, część z nas przeistacza się w małpy z brzytwą. Nie mówię tutaj o sobie jako jednostce wybitnie spokojnej i stroniącej nieco od życia towarzyskiego lecz o was. A przynajmniej tych z was, którzy lubują się w życiu nocnym i zatracać się późną porą.
Czas akcji: Środa 18 kwietnia, tuż przed północą i kilka minut po północy.Miejsce akcji: skrzyżowanie ulic Kazimierza Wielkiego z Ruską, Przystanek autobusowy też przed kinem Helios, Ogrodzenie wykopków drogowych przy zjeździe w ulicę Św. Antoniego, Wrocław.Bohaterowie: Para na skrzyżowaniu, Pijana dama o głowie konsystencją przypominającą granit,Ochroniarz sklepu,Przypadkowy gap,Kierowca ekskluzywnego BMW i ogrodzenie robót drogowych.
Spędziwszy przyjemny wieczór na gawędach ze znajomą przy piwku, przystąpiliśmy do realizacji planów powrotów do domów. Jako, że los rzucił nas w skrajne części miasta, przyszło mi odprowadzić koleżankę jak na dżentelmena przystało wpierwiej na jej przystanek.Przed północą ruch miejski wciąż jest dość ożywiony więc warto mieć wszystkie jego kierunki na uwadze czego z koleżanką nie mogliśmy powiedzieć właśnie o pewnej parze na skrzyżowaniu ulic Kazimierza Wielkiego i Ruskiej. Pan rozochocony kusą czerwienią ludzika w światłach dla pieszych, wyszarpnął swe dziewcze przed koła nadjeżdżającej eleganckiej taksówki. Operetce tej nie brakowało muzyki wybitnego kompozytora Klaksoniusza, a także minimalistycznych teatralnych gestów w postaci paluszka wystawionego przez uszczęśliwionego przechodnia. Brawa choć niesłyszalne w tym zgiełku przypadły trzeźwości i czujności kierowcy pojazdu. Dla samochodów czerwona kurtyna, dla nas zielone światło.
Po odprowadzeniu, wyczekaniu na autobus i odjeździe koleżanki udałem się na swój przystanek. Przekroczyłem pasy minionego chwilę temu przedstawienia ale nie zdarzyło się nic podobnego. Jednak nigdy nie można zakładać, że teatr publiczno-uliczny bywa kiedykolwiek nieczynny.Dotarłszy na swój przystanek przed kinem Helios i upewniwszy się, że mam siedem minut do autobusu, odpaliłem papierosa. Chwilę później do uszu mych poczęły docierać coraz głośniej i częściej słynne polskie wyrazy serdeczności okazywanych sobie podczas różnych burd.Otóż pewna dama (później wyjaśnię skąd te granitowa konsystencja) wskazująca na spore spożycie, usiłowała zaopatrzyć się w surowce podtrzymujące stan nieważkości. Jednakowoż pan ochroniarz biegły w dyplomacji, odmówił jej podpisania umowy o kupno, wcześniej nie zezwalając na przekroczenie granicy progu sklepu, co bardzo wyraźnie pogorszyło stosunki dyplomatyczne.Dama nie zamierzała dyskutować i próbując dokonać agresywnej napaści zetknęła się ze zdecydowanym oporem. Jak wiadomo, w trakcie wojny dyplomacja między państwami walczącymi ulega zawieszeniu. Zdecydowanie nie w tym przypadku. W trakcie walk toczonych o niemalże każdą kostkę chodnika (cóż, heroizm) bezustannie trwały napięte rozmowy, które ograniczyły się do wymiany pochlebstw, pozdrowień matek oraz ojców. Dyplomata sklepowy był dość potężnej postury w stosunku do Damy i choć ciosy jego niczym pieść Wladimira Kliczko powalały Pannę na ziemię ta wciąż niestrudzenie triumfalnie powstawała (stąd ta granitowa głowa). Kres walce tej chciał dać przypadkowy przechodzień, jednak żadna ze stron nie skorzystała z jego dobrych intencji i w końcu także jego suwerenność została naruszona przez pięść rozjuszonej damy. Jednak ten bohater zdecydowanie nie podjął się ofensywy i wycofał na bezpieczne pozycje widząc marność sytuacji. Ostatecznie konflikt zakończył się na ulicy gdzie Dama ponosząc sromotną klęskę, zdecydowała się w końcu ustąpić. Pan ochroniarz pozostał na czatach, gdyż wróg nigdy nie śpi. Rozmowy dyplomatyczne wciąż trwały. Papieros zgaszony. Nadjechał autobus.
Teraz chwila na wątek poboczny dla toczącej się wojny. Otóż w międzyczasie gdy bitwa trwała na całego, z rykiem trąb Jerychońskich tj. z piskiem opon na ulicę wjeżdża ekskluzywne BMW, którego kierowca jest na bakier z ostrożnością o czym zebranych dookoła poinformował ogromny huk i tuman kurzu, a który pochodził znikąd indziej jak z okolicznych ogrodzeń wykopków drogowych przy ulicy Św. Antoniego w których owe BMW z jakiegoś powodu wylądowało. Panu kierowcy nic się nie stało. Znamiennym jest fakt, że na tej ulicy mieszczą się zakłady pogrzebowe, w związku z czym pozwolę sobie określić ten incydent jako kostkę lodu w środowym rumie w coli.
Dobranoc Wrocław.
Komentarze
KostucH : To nie niepokoi, to przeraża. Zobojętnienie poraża mózg i kończyny,...
Yngwie : Nie... :( Mam wrażenie, że powinnam kojarzyć, ale nic nie chce mi "pstryk...
Alpha-Sco : Nie... :( Mam wrażenie, że powinnam kojarzyć, ale nic nie chce mi "pstryk...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły