Że niebo opadło na mą twarz
To już lustra wiedziały
Popękane od ciosów młotka ze stali.
Niczym piorun uderzeń sto
Opadł motyl drewniany.
I założyłem płaszcz skrzydeł nietoperza
I melonik wziąłem laskę w dłoń,
Otworzyłem drzwi - i powiało zimnymi ustami.
Przechadzałem się brukowaną drogą
- ha! prostytutka kilku latarni.
Stała cieniem.
Tam gdzie kazano mi iść poszedłem.
Niczym starzec przygarbiony wiekiem
Choć młodym byłem niewątpliwie
Lecz - już świat widziałem inaczej
Dokładnie nie wiem gdzie.
Dokładnie nie wiem w jakim celu.
Świat to świat. nie zmieni się.
Zostanę tylko ja -
Świadom jak to jest być życiową k****.
Na ławeczce gazeta litera za literą się gania
Pod ławeczką pet papierosa a za nim ślina rozmazana
Wziąłem do ręki - zapaliłem.
Włożyłem, wargi oblizałem - przełknąłem.
Co jak co - powiadam - dobra życiowa marka.
To już lustra wiedziały
Popękane od ciosów młotka ze stali.
Niczym piorun uderzeń sto
Opadł motyl drewniany.
I założyłem płaszcz skrzydeł nietoperza
I melonik wziąłem laskę w dłoń,
Otworzyłem drzwi - i powiało zimnymi ustami.
Przechadzałem się brukowaną drogą
- ha! prostytutka kilku latarni.
Stała cieniem.
Tam gdzie kazano mi iść poszedłem.
Niczym starzec przygarbiony wiekiem
Choć młodym byłem niewątpliwie
Lecz - już świat widziałem inaczej
Dokładnie nie wiem gdzie.
Dokładnie nie wiem w jakim celu.
Świat to świat. nie zmieni się.
Zostanę tylko ja -
Świadom jak to jest być życiową k****.
Na ławeczce gazeta litera za literą się gania
Pod ławeczką pet papierosa a za nim ślina rozmazana
Wziąłem do ręki - zapaliłem.
Włożyłem, wargi oblizałem - przełknąłem.
Co jak co - powiadam - dobra życiowa marka.