Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Blog :

PUNK’S (NOT) DEAD

„There is no future, no future, no future for you!” krzyczały tłumy na koncercie Sex Pistols podczas gdyńskiego Opener’a. Z podobnie wielką siłą zabrzmiało na bis “I wanna be an anarchist!” Wspaniała atmosfera zachwycała i niewątpliwie wryła mi się w pamięć, ale…

Gdy tak patrzyłam na dzieciaki tańczące pogo pod sceną i starszych stojących z boku, mimo, że to dla nich punk był rzeczywistością a nie mitem, jak dla młodszych, to tak jakoś żal mi się zrobiło. Te brudne brzmienia nie mają już „drugiego dna”. Wprawdzie anarchia i bunt dla samego buntu to może niezbyt chlubne idee, ale to one sprawiały, że te proste piosneczki z wykrzyczanym tekstem zyskiwały na autentyczności.

Została tylko otoczka, legenda. Nieliczne centra alternatywne jak Rozbrat, ze swoją działalnością kulturalną i protestacyjną, są niczym słowo „not” dopisywane do haseł PUNK’S DEAD innym kolorem farby, choć w haśle nie ma już na nie miejsca.

Ale może taki jest los większości kontrkultur? Mogą zaistnieć tylko, gdy spełnia się życzenie „obyś żył w ciekawych czasach”. Wobec tego Konik powinien się urodzić gdzieś w Stanach w połowie lat 60 ubiegłego wieku, lub w Polsce u schyłku XIX stulecia.

A może się mylę? Może ciągle jeszcze punk to coś więcej niż agrafka w uchu i anarchia na klapie plecaka?
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły