Nie wiem jak to się dzieje na tym świecie, że zespół, który jest powszechnie szanowany, jego albumy zbierają rewelacyjne recenzje, a muzyka wymyka się jakimkolwiek szufladkom, nie może zapracować na status gwiazdy. "Politics Of Ecstasy" jest drugim pełnym krążkiem zespołu i chyba tym, o którym najmniej się mówi... nie wiem tylko dlaczego. Zaetykietowanie muzyki Nevermore jako power metal to czysta herezja i ośmieszanie samego siebie.
Kwintet bowiem stworzył 10 fenomenalnych, zazwyczaj dłuższych kompozycji utrzymanych w konwencji progresywnego thrash metalu. Każda z kompozycji jest inna, posiada swoją duszę, a mimo to album jako całość jest niesłychanie spójny.Płytę rozpoczyna "The Seven Tongues Of God" z motorycznym, kroczącym riffem i obłąkanym wokalem Warrela Dane'a, który swobodnie przechodzi od jadowitego szeptu, po lamentujące zawodzenie. Od razu daje się wyczuć pewien oniryzm i jedynie bardzo pozorną ospałość utworu. Gitarzyści oczywiście bombardują nas przepiękną solówką, a sekcja pracuje równiutko, jak w mało którym zespole. "This Sacrament" oparty jest w sumie na jednym, ale jakże fenomenalnym, szarpanym riffie, który daje możliwość pokazania umiejętności zarówno basiście jak i perkusiście. Utwór ma specyficzną rytmikę, która będzie znakiem rozpoznawczym na kolejnych albumach zespołu. "Next In Line" oparty jest na ultraszybkim riffie, posiada niesamowicie duszny iniepokojący, bardzo blackmetalowy klimat. Solówka w tym utwórze przypomina bardziej zabawę efektami i jest jednym wielkim dziwactwem. "Passenger" to jedna z lepszych ballad w karierze zespołu. Nawet ciężko powiedzieć, czy jest to ballada, ale jest to zdecydowanie najwolniejszy numer na płycie, posiadający bardzo patetyczny charakter. Utwór tytułowy jest bardzo mocny, pełen agresywnych riffów, łamańców technicznych a wokal Dane'a jest odrobinę przesterowany. Druga połowa tego utwory to same łamańce techniczne przywodzące na myśl Dream Theater, ale posiadające charakterystyczny dla Nevermore feeling. "Lost" to utwór w średnim tempie, z bardzo deliktanym refrenem. Jest to chyba jedyny utwór, o którym nie mogę powiedzieć "świetny". Ten utwór jest tylko "dobry". "The Tiananmen Man" to kolejny killer, posiadający fenomenalny riff, łatwo zapadającą w pamięć, wręcz przebojową linię melodyczną, świetne solo... a mimo to utwór brzmi ambitnie a nie komercyjnie. Tak potrafią robić tylko najlepsi. "Precognition" to przyjemna zahaczająca o flamenco miniaturka akustyczna. "42147" to absolutny niemalże w pełni instrumentalny majstersztyk, gdzie Nevermore daje upust swoim możliwością technicznym, serwując gęste solówki, miążdżące riffy, porażające shreddy, zabawę z rytmem. A całość nie jest w żadnym wypadku zwykłym popisem, a genialnym, świetnie skomponowanym utworem. A na koniec prawdziwa perła i opus magnum zespołu - "The Learning". 15-minutowy epik (a w zasadzie 10-minutowy, bo ostatnie 5 minut to cisza), pełen dramatyzmu, emocji i świetnego grania w typowym dla Nevermore stylu. Przejmująca melodyka i genialny, z resztą jak wszystkie na tym albumie, tekst utworu poruszający problematykę społeczną.
"Politics Of Ecstasy" jest genialnym albumem, kopalnią riffów, doskonałą szkołą pisania utworów, synonimem prawdziwego niepokoju, a co najważniejsze 5 fenomenalnych muzyków, którzy potrafić stworzyć "zespół" i "muzykę". Genialny album genialnego zespołu!
Wydawca: Century Media Records (1996)