Nevermore to zespół jedyny w swoim rodzaju, który już na debiutanckim albumie wyraźnie określił swój styl. Każdy kolejny album był wielkim wydarzeniem i nawet fatalnie wyprodukowany "Enemies Of Reality" zawierał kawał świetnej muzy.
Kto by jednak pomyślał, że wydany w 2005 roku "This Godless Endeavor", będzie miał siłę rażenia bomby atomowej! Już na poprzednim albumie muzycy pokazali fascynację death metalem, ale to, co teraz nagrali przerasta najśmielsze oczekiwania! Pełny ognia, finezji, pasji, fantastycznie zagrany thrash-death, świetnie skomponowany, z mnóstwem progresywnych elementów, z plejadą fantastycznych riffów, utrzymany w charakterystycznej tylko dla Nevermore rytmice i jeszcze lepszych solówek (Loomis z każdą płytą jest coraz lepszy - a tutaj jego gra to wirtuozeria) , z genialną pracą sekcji rytmicznej - perkusista Van Williams jest wielce niedocenianym muzykiem, bo jego partie na tym albumie są niesamowite! Nowy nabytek, gitarzysta Steve Smyth (Dragonlord), idealnie wpasował się w stylistykę zespołu. Wokalista Warrel Dane, jak zawsze w doskonałej formie, tym razem pokusił sę o jeszcze większą dawkę "schizotycznych" wokali, często zahaczających o growling. Całość polana jest tym niesamowitym, jakże oryginalnym niepokojącym nastrojem i odrobiną chłodu. Teksty utworów jak zawsze z najwyższej półki, a brzmienie mięsiste, czyste, potężne. Brak mi słów, aby opisać mój zachwyt nad tym albumem. Dla mnie jest to najlepszy album metalowy od dobrych 5 lat. Tym albumem chłopaki ustawili sobie poprzeczkę niesłychanie wysoko i sądzę, że ciężko im będzie ją przeskoczyć. Ten album po prostu trzeba mieć i trzeba znać.
Wydawca: Century Media Records (2005)
Harlequin : Heh, zawsze uważąłem, że "Dead heart ..." jest bardziej "kobiecą pł...
Harlequin : Hmmm ... na horyzoncie juz widać jak dużymi krokami zbliza sie "The Obsidi...
Sumo666 : Płytka jest swietna ale mnie sie bardziej podoba Dead Heart... :))