w gonitwie nieistnienia
trwa czar śmierci
jako złudna iluzja
wżera się w moje kości
Z szarości nieba
gęsty deszcz krwi
napełnia blade fontanny
samotności
rzucam monetę
lecz nie na szczęście
Cierpliwe oko sępa
upatruje padliny
wśród ciszy mojego ciała
ciemność
Czuję miliony stęchłych oddechów
słyszę salwy obelg
co na baczność tkwią w prawdzie
widzę czas na usługach śmierci
przez blade kresy samotności
płynie po mnie