...
Kawa, płatki z mlekiem. Wszytko jest. Paweł wchodzi, zjada i wychodzi. Ja mówię i mówię i mówię. Aż mi w gardle zasycha. Paweł pracuje, ma auto, zbiera na domek nad morzem. Serce mi staje, kiedy on się spóźnia, albo musi zostać dłużej w pracy.- Chciałabym mieć z Tobą dziecko.
Paweł krztusi się, wypluwa makaron, rozlewa zupę. Robi się czerwony w mózgu białko mu się ścina, strach zaciska mu usta.
- Teraz to nie da rady, sory Mała, ale umówiłem się z kumplami, będę wieczorem. Kocham cię.
Całuje mnie, łapie za dupę i trzaska drzwiami.
W głowie mi piszczy, kończę pomidorówkę. Zasypiam na kanapie. W śnie spływam z kapiącą zupą w dół do sąsiadów. Wszystko byle nie moje cztery ściany, wszytko lepsze. Wszystko żywe. Wchodzę do morza z tego domku na plaży, co go mamy mieć w przyszłości. Coś mnie wabi do wody. Nimfa ma mokrą sukienkę ciaśniutko oblepiającą jej chudziutkie ciało. Łapię ją za długie włosy wchodzimy głębiej. Tyłek nimfy faluje w wodzie, otwiera wąskie usteczka i bardzo sucho mnie całuje. Pod wodą pojawia się mały embrion. Moje szaleństwo. Prowadzi mnie po dnie. Coś mi pokazuje, coś mówi rusza nóżkami. Trzymamy się za ręce. Wyrzuca nas na brzeg i idziemy plażą. Wszędzie słona woda. Wygrzebują się z piasku pijawki, wkręcają się nam w ciała. Droga się nie kończy, słońce nie zachodzi, sól się nie skrapla. Serce dalej bije. Teraz ja pokazuje embrionowi moją kuchnię, garnki szafki, widok z okna. I wbiega Paweł. Mój ukochany,Paweł a ja pęcznieję ze szczęścia jak ciastko w herbacie. Za nim muchy. Czarno ciemno, wyciągam ręce do embriona, przepycham się miedzy muchami. Pac! Paweł wydłubuje nóżki embriona z packi na muchy. Siedzę na krześle, trochę płaczę. Właściwie to już mi wszystko jedno. Sprzątamy kuchnię.
Budzi mnie ostry zapach alkoholu.
- Skarbie, gadałem z kumplami powiedzieli mi, że dzieciak to coś fajnego. Skoro to jest to, czego chcesz to ja zrobię wszystko, żeby cię uszczęśliwić. Wiesz?
- Wiem Pawełku, że moje marzenia są jak muchy, śmierdzą gównem.