I
Przychodzi znikąd i donikąd zmierza,
Biała jej suknia w wodzie kręgi odmierza.
Wśród nocy ciemności - ku światła promieniom.
Ucieka przed Bogiem i kłania się Cieniom.
Mówiono przed laty, że zawsze tu była,
Że młodym mężczyznom po nocach się śniła,
Że zazdrość w kobiecych sercach wzbudzała,
Że choćby i w smutku, to zawsze się śmiała.
Mówiono o niej, że biała jak lilija,
Że czysta i świeża, w tańcu się uwija,
Że nigdy nikogo w świecie nie kochała,
Że nigdy nikomu serca nie oddała.
Aż dnia pewnego młodzian się zjawił,
Serce jej zabrał, a duszę zostawił.
Kochała go szczerze, szczerze mu mówiła,
Lecz gdy tylko zniknął, nagle się zmieniła.
W ciemności spędzała samotne wieczory,
Unikała dnia - bała się tej pory.
W lesie tylko czasem płacz jej dał się słyszeć,
Płacz cichy i piękny - nie umiała krzyczeć.
Kim ona była - ludzie zapomnieli,
W radości swej życia współczuć nie umieli.
Aż wieczoru pewnego, samotna i miła
W ciszy się do głębokiego jeziora rzuciła.
Woda pochłonęła ciało młodej pani
Na wieki w ciemności, spoczęło w otchłani.
Tylko las płakał, tylko trawa łkała,
Że młoda i piękna - życia nie zaznała.
Dziś historii tej nikt już nie pamięta,
Zapomniano daty, przeminęły święta.
Dziś tylko czasem cieniem gdzieś przemyka
Młoda pani tańcząca lekko wśród strumyka.
Młoda dziewczyna, kawałek jej duszy,
Która wśród rozpaczy zaginęła w głuszy,
Która mężczyznę pewnego mocno pokochała,
Która bez niego żyć już nie umiała.