chwilowe przypływy wzrastania
tłumione wewnętrznym sztormem
i miażdżącą falą
wyobcowania
pośród łąk i szczytów
głucha przepaść tkwi
wypełniona krzykiem do nieba
i leśnych sanktuariów
echo
na drugim brzegu
utracony raj
czy niezdobyty
a tu
tylko chluśnięciem farby
zapomniane kwiaty
o intensywnym uśmiechu
podczas gdy obok
zgnilizna i zwiędłe wszystko
otulone smołą
szkaradną rosą
topniejącą
echo bez odpowiedzi
znów wraca
xxxxx