DarkPlanet: Skąd czerpiecie inspiracje dla swojej muzyki?
Marian Filarski: My po prostu walczymy z polską muzyką. Uwielbiamy The Cure i wiemy, że ich fani są źle postrzegani w Polsce, nasza muzyka jest buntem przeciwko tej nietolerancji. Ja czasami uważam, że jestem pierdolnięty… Ale zwiedzam świat i widzę, że w Polsce jest jeden wielki prymityw. Misją naszej muzyki jest natomiast to, że ludzie zaczynają się zastanawiać nad tekstami, nad tym co sami myślą, uprawiamy swego rodzaju groteskowy realizm.
DarkPlanet: Więc jak łączycie się z fanami?
Marian Filarski: Łączy nas z nimi muzyka, jest ona naszym medium, do tego jest coś w tekstach - coś co przemawia do ludzi.
DarkPlanet: Macie może jakąś muzykę, która inspiruje Was do tworzenia?
Marian Filarski: Wiesz co, nie piszmy o inspirującej nas muzie. Nasza muzyka jest tylko nasza, my ją wymyślamy i tworzymy, nie powielamy schematów innych zespołów jak wielu twórców to robi.
DarkPlanet: A co z zarzutami nadinterpretacji tekstów przez was samy, co z tak zwanym kalkowaniem?
Marian Filarski: Wiesz, świat jest dla mnie czarno - biały, jestem po prostu mrocznym typem, ale nie nadinterpretujemy naszych tekstów. Po prostu mówię jak ja postrzegam świat, a że jest on dla mnie taki a nie inny…
DarkPlanet: A co sądzisz o nowomodnym gotyku, o nowej jakby jego odmianie typu industrial, EBM czy dark electro?
Marian Filarski: Według mnie wszystko co ma znamiona gotyku jest OK, najważniejsze, że ludzie są OK.
DarkPlanet: A jak opiszesz swoją muzykę, jak ją sklasyfikujesz?
Marian Filarski: Jest to psychiatryczny pop/rock. Nazwa gatunku, który gramy pochodzi od ludzi. Dlaczego psychiatryczny? Bo mówimy o natręctwach, teksty są przemyśleniami o nich. Mówimy też o manipulacji, jestem jej przeciwnikiem, ale niestety ona jest teraz wszędzie.
DarkPlanet: Macie jakieś pomysły na przyszłość?
Marian Filarski: Ja mam, ja piszę teksty i próbuję je przemycić pod osłoną popu do radia i innych mediów. Komercja jest tak naprawdę OK, bo tylko ona sprawia, że zespół się rozwija.
DarkPlanet: A jak zapatrujesz się na tak zwane projekty solowe?
Marian Filarski: Według mnie muzyka to emocje, od nich wszystko zależy. Więc emocje każdego z nas, z członków zespołu umieszczamy w toDobro. Jeśli ktoś ma solowy projekt i tam próbuje umieścić je wiedząc, że nie pasują do danego utworu czy całego konceptu zespołu to nie poświęca się w całości swemu pomysłowi. toDobro z resztą w sumie mój solowy projekt, muzycy służą mi za mięcho do grania; bardzo często się zmieniają osoby grające w zespole.
DarkPlanet: Uczestniczycie też w organizacji mRockfestu. Czy jest to wstęp do czegoś większego, jakiegoś większego festiwalu?
Marian Filarski: Tak, mRockfest to próba przybliżenia ludziom gotyku. W PRLu kościół i komuna przeprowadzało łapanie dusz, wiesz o co chodzi? To nas wyprało. Chcemy przerodzić to w coś większego, to zależy jednak od frekwencji, a ludzie póki co się boją.
DarkPlanet: A co z tą edycją festiwalu? Widzę, że jednak osób nie jest dużo. Jest to już druga edycja, o pierwszej natomiast w ogóle nie słyszałam…
Marian Filarski: Jest zdecydowanie więcej ludzi niż przed rokiem. Miało być też trochę miejscowych, ale wiesz - idą na zamek, widzą że trzeba zapłacić więc wolą iść do monopolowego i to przepić. Z kolei tu na koncercie nie możesz wszystkiego posłuchać na spokojnie jak w domu - tu przeżywa się ekstazę przy wzmocnionych brzmieniach, następuje erupcja wszystkiego. Warto pójść jednak na koncert…
DarkPlanet: Dzięki zatem za wywiad.
Marian Filarski: Ja też dziękuję.
Rozmawiała Marta Wieromiej