Po zaskoczeniu związanym z „Discouraged Ones” tym razem zaskoczenia nie było. Wydany rok później „Tonight’s Decision” jest albumem podobnym stylowo i kontynuującym drogę, którą zespół postanowił ruszyć na dłużej. Katatonia zmieniła się trwale, w czym nie uczestniczył już basista Micke Oretoft. Jego zadania przejął więc Fred Norrman, a za to z roli perkusisty Jonasa Renske zwolnił Dan Swanö.
Niewątpliwie „Tonight’s Decision” jest płytą depresyjną. Bije z niej jakiś żal, jakaś nostalgia. Wszystko jest smutne, słotne, takie jesienno-deszczowe. Dobrze obrazuje to już sama okładka. Pesymistyczne życiowo i dołujące są również teksty, pełne pochmurnych myśli i nie wróżących nic dobrego wizji. A co najważniejsze zaśpiewane to jest doskonałym, czystym, pełnym goryczy i epatującym bólem, ale też pięknym, głosem. Bije z niego żałość i cierpienie, które udzielają się słuchaczowi. Z głośników wylewają się uczucia, na które ciężko pozostać obojętnym. Człowiek staje się bardzo empatyczny i chłonie tę boleść całą swoją duszą. Całość jest więc bardzo spójna klimatycznie i ma bardzo wyrazistą sentymentalną otoczkę.
No dobrze, ale czy w związku z tym płyta jest smętna? Otóż absolutnie nie. Subtelne gitary potrafią bowiem wykrzesać z siebie bardzo chwytliwe riffy i melodie. Pod płaszczem dżdżystych oparów kryje się dużo wręcz rockowego grania, które aż unosi w porywach muzycznych smaczków. To samo ze śpiewem. Porywające riffy idą w parze z przebojowymi refrenami i wychodzą z tego takie perełki jak „I Am Nothing”, „In Death, A Song” czy „Right Into The Bliss”. To chyba najjaśniejsze punkty, ale świetnej muzyki można szukać i gdzie indziej, jak choćby w rozdartym między ukojne przestrzenie, a ostrzejsze granie „A Darkness Coming” czy kolejnym błyszczącym wokalnie „No Good Can Come Of This”.
Słabszy, dosłownie i w przenośni, jest krótszy, lecz rozwleczony „This Punishment”, który jednak spełnia rolę takiego mostu między „Had To (Leave)”, a „Right Into The Bliss”. Pozostałe zwolnienia i rozpłynięcia się dźwięków raczej nie powinny nużyć, a raczej obejmować i kołysać, tym bardziej, że pojawia się w nich delikatna i dodająca barwności elektronika. Barwności dodaje również cover amerykańskiego muzyka rockowego Jeffa Buckley’a, a na koniec jeszcze spokojny w śpiewie, ale całkiem mocny gitarowo „Black Session”, który jest po prostu znakomity, tak zresztą jak cała ta płyta. Może nie każdemu wyda się atrakcyjna na pierwszy rzut ucha. Przyznam szczerze, że sam musiałem się długo do niej przekonywać, ale jak już załapało to utonąłem: „O this black session in my mind”.
Tracklista:
01. For My Demons
02. I Am Nothing
03. In Death, A Song
04. Had To (Leave)
05. This Punishment
06. Right Into The Bliss
07. No Good Can Come Of This
08. Strained
09. A Darkness Coming
10. Nightmares By The Sea (Jeff Buckley cover)
11. Black Session
Wydawca: Peaceville Records (1999)
Ocena szkolna: 5