Siedzieli obok siebie na zielonej trawie, a w ich uszach głośno
brzmiała muzyka. Ogromna wyspa, w środku miasta, często była miejscem,
w którym organizowane były największe imprezy muzyczne. Tego dnia
koncert grało The Calling. Dźwięki akustycznego rocka rozchodziły się
ponad zieloną trawą i wodą. Pod sceną stali ludzie bawiąc się i
śpiewając słowa piosenek. Cross i Kamila usiedli trochę dalej na
zielonej trawie pod wielkim drzewem. Zachowując bezpieczną odległość.
Kilkunastu centymetrów patrzyli na zespół grający na scenie cicho nucąc
melodię. Kamila ubrana było z ciemną długą spódnice i bluzkę,
oczywiście czarną, z cieniutkimi ramiączkami.
On w krótkie sportowe spodenki i koszulkę polo. Oczywiście czarną. W rękach trzymali plastikowe kubki z piwem.
Cross siedział kilka centymetrów z tyłu, co pozwalało mu patrzeć na nią. I patrzył. Wyglądała bardzo ślicznie. Gdy wypili swoje piwo, wstał i poszedł po kolejne. Gdy wrócił podał jej kubek i usiadł obok niej. Tym razem usiadł tuż obok niej. Udawała, że nic nie zauważyła, ale on dostrzegł jej ukradkowe spojrzenie. Miała piękne, jasne włosy. Opadały na jej plecy i ramiona lekko poruszając się przy podmuchach wiatru. Wziął głęboki oddech i poczuł zapach jej perfum i szamponu do włosów. Pachniała pięknie. Podniósł głowę do góry i zamknął oczy. Właśnie takie chwile mogłyby trwać wiecznie, pomyślał. Opuścił głowę spojrzał na nią. Głębokie grafitowe oczy patrzyły na niego. Miała smutną minę. Patrzył jej przez chwilę w oczy i opuścił wzrok. Dobrze pamiętał jak potraktował ją dawno temu. Ona z pewnością także pamiętała. Gdy znów na nią spojrzał spróbowała się uśmiechnąć.
- To było dawno temu – powiedziała cicho.
- W innym życiu – dodał.
- Tak…
Położyła dłoń na jego policzku. Była przyjemnie chłodna. W tym momencie silny podmuch wiatru rozwiał ich włosy. Mieli wrażenie jakby cały świat się zatrzymał. On poczuł jej włosy na twarzy. Ona jego rękę na karku. Pocałowali się patrząc sobie w oczy. Cross zamknął oczy i miał wrażenie, że czas stoi w miejscu. Gdy ich usta w końcu się od siebie oderwały, spojrzeli na siebie. Tym razem oboje się uśmiechali. Nagle wszystko zniknęło.
Cross otworzył oczy i rozejrzał się po pokoju. Spojrzał na zegarek. 10.30. Znów opadł na łóżko i przeciągnął się. Nie mógł przestać się uśmiechać. Zeskoczył z łóżka i spojrzał na komórkę. Jedno nieodebrane połączenie. Kamila. Serce zabiło mu szybciej. Spojrzał na lustro zawieszone na ścianie. Stał na środku pokoju w samych bokserkach. Jego owłosiona klatka piersiowa intensywnie falowała, a ręką trzymająca komórkę lekko się trzęsła. Skrzywił się.
- Co ja kurwa mam osiemnaście lat czy jak? – rzucił do odbicia w lustrze.
Wybrał właściwy numer i zadzwonił. Czekając, aż ona odbierze podszedł do okna. Na dworze świeciło słońce i było bardzo ciepło.
- Hej Crossiaku!
- Hej – wyjąkał. Jego oddech znów przyśpieszył.
- Coś nie tak?
- Nie wszystko ok. Właśnie wstałem i zobaczyłem, że do mnie dzwoniłaś…
- Ahh tak. No wiesz mówiłeś, że masz dzisiaj wolne, więc sobie pomyślałam, że byśmy się gdzieś wybrali na miasto.
- No miasto?
- No wiesz może na jakiś koncert? Właśnie trzymam dwa bilety na koncert na wyspie…
- Na wyspie?!
- No tak… gra jakiś zagraniczny zespół – usłyszał szelest papierów. – The Calling. Znasz ich?
- Yyy… nie…
- Co z tobą? Nie wyspałeś się?
- Nie wszystko w porządku – jego głos nawet w jego własnych uszach nie brzmiał przekonywująco.
- No ok. Więc jak? Bo wiesz, jeśli nie chcesz to ja się nie narzucam – dodała mruczącym głosem.
- Jasne, że chce! Podrzucę Sefi do babci i zadzwonię do Ciebie.
- Dobrze. Więc czekam czarodzieju.
Przerwała połączenie. Cross stał przez chwilę, patrząc na telefon. Czuł jak adrenalina zaczyna krążyć w żyłach. Rzucił telefon na łóżko i ruszył w kierunku schodów. Na dole Sefi grała w salonie z koleżanką w dziwną grę planszową, której zasady były dla niego niepojęte.
- Dzień dobry dziewczynki – powiedział z uśmiechem.
- Cześć tato.
- Dzień dobry panu. Sefi za godzinę zawiozę cię do babci. Spędzisz tam noc. Naszykuj proszę rzeczy, które chcesz zabrać.
- Do babci? – skrzywiła się – Dlaczego nic mi wcześniej o tym nie powiedziałeś?
- Przepraszam, ale coś mi pilnego w pracy wypadło i muszę jechać do kliniki.
- No dobrze… - powiedziała i pobiegła z koleżanką na górę spakować się.
Cross wyciągnął z lodówki puszkę z Fantą i podszedł do ogromnych szklanych drzwi prowadzących na taras.
To będzie piękny dzień, pomyślał, a słońce cały czas świeciło…