Siedząc w kinowej sali, oglądając przydługawe reklamy filmowe, wreszcie obraz został odpalony, ja sam wygodnie się rozłożyłem, aby wkroczyć w klimat, z którego Hiszpanie mogą być naprawdę dumni. Film zaczyna się niewinnie, ukazują się na ekranie małe dzieciaki z sierocińca, grając w pewną grę dziecięcą, którzy i my przecież graliśmy - "raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy". Obraz Bayona opowiada historię Laury (Belen Rueda - b.r. nominowana do Saturna w kategorii: najlepsza aktorka), która wraz z mężem i synkiem - Simonem, wprowadzają się do dawnego sierocińca. Laura, która będąc dzieckiem, wychowywała się w tymże budynku, postanawia go przekształcić w sierociniec dla dzieci upośledzonych. W między czasie jej syn - Simon, wymyśla sobie niewidzialnych przyjaciół, w których sama Laura i jej mąż nie wierzą. Gdy Laura oficjalnie otwiera sierociniec, zdarzają się bardzo dziwne wypadki. Przypadkiem zauważa pewnego chłopca w masce stracha na wróble, a po chwili dochodzi do wniosku, że Simon tajemniczo zniknął. Laura zdesperowana, próbuje odnaleźć własnego syna, rozwiązać pewną mroczną (paranormalną?) zagadkę, której odkrycie będzie jej drogo (albo i nie) kosztować…
W filmie można było odkryć nawiązania do innych scen filmowych. Między innymi obraz jest bliźniaczo podobny do filmu "Kręgosłup Diabła" Del Toro, który podobną tematykę "paranormalną”"i w jakimś sensie baśniową, porusza. Mimo, że jak echo odbijają się także inne produkcje filmowe, jak chociażby kultowy "Duch" (słynna bardzo podobna scena z medium), czy borykanie się chłopca z siłami ciemności, pozostawiony samemu sobie w "Lśnieniu", czy kobieta, która walczy z irracjonalnymi przybyszami z zaświatów w "Innych", to ciche, niemal słyszalne echo, nie jest, aż tak wielkim minusem tegoż filmu. Widać, że Hiszpanie próbują stworzyć swój własny niepowtarzalny klimat grozy, który jest daleko idący od klimatu jaki prezentują Amerykanie. Sceny są tutaj doskonale zmontowane, napięcie tam gdzie powinno być jest (naprawdę parę razy podskoczyłem na fotelu). Zdjęcia tajemniczych grot, wyniosłych klifów, lasów, przestrzeni dziewiczych plaż, naprawdę cieszą oko, które co jakiś czas wzbudzają gęsią skórkę, jak chociażby złowroga latarnia na wniesieniu, czy sam tajemniczy budynek. Nawet gra aktorska nie pachnie nudą i niskim IQ. Oglądając scenę jak Simon rozmawia z matką na temat dorosłości i starości, pojawia się na twarzy uśmiech i sympatia. Dźwięki w filmie, były doskonale słyszalne, sprawiały niesamowite wrażenia, szczególnie tam gdzie słyszało się czyjś oddech, i tak do końca nie było wiadomo, skąd on pochodzi. Nie można także zapomnieć o ścieżce dźwiękowej Fernando Velazqueza, która prezentuje się tutaj naprawdę okazale. Głównie ona powoduje, że obraz aż sam się prosi, aby go obejrzeć.
"Sierociniec" jest obrazem, w którym jest naprawdę mała ilość krwi, czy brutalności. Hiszpanie pokazują tu naprawdę inny styl w tworzeniu klimatu grozy (podobnie robią tak twórcy cyklu azjatyckiego "Krąg"), niezwykła esencja baśni powoduje, że człowiek jest uraczony całą przestrzenią. Widać, że del Toro coś tam wkładał ze swojej głowy w tą produkcję, jakieś propozycje, aby Bayona zrobił tak czy inaczej. Lecz film, który przez wielu(po moich obserwacjach) jest uważany za takowego następcę baśniowego "Labiryntu…", moim zdaniem nie podołał zadaniu. Nie przekracza żadnej granicy (chyba, że wspomniany przez ze mnie charakterystyczny styl grozy) jaką przekroczył del Toro, a jakby dołożyć jeszcze końcówkę filmu, która jest tak przewidywalna jak ruch grubego palca u nogi, człowiek wychodzi troszkę, minimalnie jakby niedosyty. Myślę, że w filmie można było uciąć co najmniej trzy sceny(które dają nam odpowiedź na talerzu), aby widz mógł sam znaleźć odpowiedź. Można było zrobić tak, ale widać twórcy postanowili dać "zaskakujące" zakończenie pod koniec filmu.
Podsumowując, choć film ogląda się z zapartym tchem i są widoczne poszczególne podobieństwa do innych produkcji, film warto polecić ze względu na klimat i napięcie, niemal mistrzowsko skonstruowaną fabułę, opowiadającą o lęku przed rozłąką, w którym to koszmarze, ten lęk się narasta. "Sierociniec" nie jest robiony na ostatnie kopyto, aby na siłę stworzyć obraz na podobieństwo "Labiryntu Fauna" czy "Kręgosłup Diabła" del Toro, a bardzo sprawnie zrobionym przez debiutanta - Juana Antonio Bayona (za ten film reżyser dostał nagrodę Goya - w kategorii: najlepszy debiutujący reżyser), o którym niewątpliwie będziemy mogli jeszcze usłyszeć. Myślę, że ze względu na tenże debiut, minusiki w filmie można wybaczyć, racząc się naprawdę dobrym obrazem europejskim, prezentujący wysoki poziom, a my możemy odpocząć od nadmiaru amerykańskiego szitu.
Ocena filmu: 8.5/10
Fejzi : Nie rozumiem Twojej wypowiedzi, że ten, kto się boi podczas oglądania h...
Gorg666 : Jeśli fantazja twórców horrorów zdolna jest Cię przestraszyć t...
Fejzi : Jeśli fantazja twórców horrorów zdolna jest Cię przestraszyć t...