Uspokajająca, lecz nieusypiająca, prosta, lecz niebanalna, przepiękna,
lecz nie na pierwszy rzut oka. Tak można by określić debiutancki album
wspólnego projektu Danger Mouse'a (producent głównie kojarzony z
muzyką hip-hopową) oraz wokalistką greckiego pochodzenia - Heleną
Costas, zatytułowany "The Last Laugh". Współpraca dwóch tak skrajnie
odstających od siebie pod względem muzycznym osób oraz połączenie
świeżości z wieloletnim doświadczeniem zaowocowało w tym przypadku
dojrzałym materiałem oscylującym stylistycznie wokół szeroko rozumianej
muzyki folkowej.
Spotkałem się już z wieloma określeniami muzyki serwowanej przez ten duet, jednak jedno z nich szczególnie przypadło mi do gustu i chyba jest najbliższe prawdy - kiedy bowiem do akustycznej gitary i pięknego, "niebiańskiego" głosu dodamy elementy elektroniki i nieco wygładzonej psychodelii otrzymamy twór nazywany psycho-folkiem. I rzeczywiście, wystarczy tylko spojrzeć na niektóre tytuły piosenek ("The Running Goblin", "Under The Influence Of Jaffa Cakes") dojdziemy do wniosku, że muzyka ta jest dość zwariowana i dziwaczna, oczywiście w tym dobrym znaczeniu, bowiem tak niezwykłego debiutu już dawno nie widziałem.Krążek wypełniony jest aż 14 utworami, nie są one jednak zbyt długie, powiedziałbym nawet, że niektóre z nich mogłyby potrwać te pół minuty więcej. Tak czy owak, pomimo skrajności stylów użytych na płycie wszystko idealnie do siebie pasuje, nie ma żadnych dysharmonii, całość płynie jednym i tym samym spokojnym rytmem. Ciepły głos Heleny okraszony raz klasycznym, raz elektronicznym instrumentarium wiedzie nas przez świat z początku tylko jej znany. Szybko jednak to się zmienia - prostota dźwięku i jego subtelność tworzy klimat łatwo przyswajalny i niezbyt drażniący. Na szczególną uwagę zasługuje idealne współgranie wokalu ze ścieżką muzyczną. Głos niesiony przez muzykę zabarwia się emocjami, które bawią się naszym nastrojem, raz skłaniając do zadumy, a może nawet i do łez ("Nothing Is Ever What It Seems"), po to by innym razem rozbawić swą skocznością i dziecięcą ufnością ("Go Walking").
Choć utworów godnych uwagi jest naprawdę wiele, to ponad wszystkie wyróżnia się jeden - "Chasing Ticking Crocodile" stanowi on bowiem całkowite zaprzeczenie wszystkiego, co dotąd napisałem. Muzyka jest tutaj mocno "naelektryzowana", połamana i śmiało moglibyśmy powiedzieć - psychodeliczna. Piosenka ta to idealna odskocznia od sielskiego klimatu, jaki Joker's Daughter nam proponuje.
Można rzec, że "The Last Laugh" to płyta dla każdego. Znajdzie w niej ukryte piękno znawca gatunku i ten, kto dopiero od niedawna słucha takiej muzyki. Idealnie nadaje się również jako reprezentant gatunku zdolny zarazić swą radością, ale i powagą wielu przeciwników muzyki folkowej. Cóż pozostaje tylko wierzyć, że debiut Joker's Daughter nie będzie ostatnim uśmiechem w stronę fanów, których na pewno tym krążkiem sobie zdobyli.
Tracklista:
01. Worm's Head
02. Jessie the Goat
03. Go Walking
04. Lucid
05. JD Folk Blues
06. The Last Laugh
07. Under the Influence of Jaffa Cakes
08. Jelly Belly
09. Cake and July
10. Chasing Ticking Crocodile
11. Nothing Is Ever What It Seems
12. The Running Goblin
13. The Bull Bites Back
14. Yellow Teapot
Wydawca: Double Six Records (2009)