Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Impaled Nazarene - Tol Cormpt Norz Norz Norz...

Impaled Nazarene, Tol Cormpt Norz Norz Norz, black metal, grindcore

Dzicz totalna i zezwierzęcenie. Tak zaprezentował się Impaled Nazarene na swoim pierwszym albumie „Tol Cormpt Norz Norz Norz...”. W języku enochiańskim, czyli okultystycznym, oznacza to, że wszystko powinno być numerowane sześć sześć sześć… Mniejsza o numerację, ale Szatan uderza tu z każdego zakamarka i napada w nieokiełznanym szale. Żeby wejść w jego kazamaty trzeba więc uważać. Wycieczka trwa tylko pół godziny, ale jest wyjątkowo niebezpieczna i naszpikowana pułapkami.

Niepohamowane bluźnierstwo oraz seksualne okrucieństwo biją tu po uszach i oczach, a w pewnym momencie uczestniczymy nawet w orgii zdominowanej chyba przez samego Belzebuba. Jego głęboki, przeraźliwy ryk powraca zresztą w kilku utworach, czyniąc z niego głównego bohatera. Zresztą wszystkie wokale są tu obłąkane, podobnie jak cała muzyka. Impaled Nazarene to taki black metal błyskawiczny. Niczym blitzkrieg naciera skomasowanym atakiem, by po chwili zniknąć tak szybko jak się pojawił, pozostawiając całkowite zniszczenie. I tak co chwilę nowe ciosy przerywane umęczaniem zbłąkanych dusz i innymi formami dewiacji. „Apolokia III: Agony” na przykład to dwadzieścia sekund potwornego, jednostajnego hałasu, jakby wycie jakiegoś koszmarnego alarmu.

„Tol Cormpt Norz Norz Norz” to taki black metalowy grindcore. Muzyka jest bardzo szybka i intensywna. Nie ma tu miejsca, żeby się zatrzymać i skupić na czymś choć przez chwilę. Riffy są pędzące, perkusja bardzo gęsta, a wszystko przewala się dynamicznie. Wokale zaś są chore i zrobiono wile, aby były jak najbardziej nieludzkie i wynaturzone. Nie ma żadnej litości dla niczego, a już w szczególności wszystko co jest związane z kultem pewnego starożytnego króla jest bezczeszczone ze szczególnie zwyrodniałym upodobaniem. Można wysnuć przypuszczenie, że autorzy nie wierzą w jego boskie zdolności.

Płyta robi duże wrażenie, choć oczywiście to nie kwestie ściśle muzyczne zostają po niej głównie w pamięci. Mimo to jest to dobry kawał hałasu i słucha się go z ukontentowaniem, a może nawet z zapartym tchem. Pozycja wyjątkowa pod każdym względem i przysparzająca wiele radości. Tylko pamiętajcie, że do Pana Lucyfera przodem, żeby nie zrobił Wam jakiejś niespodzianki:)

Tracklista:

01. Apolokia
02. I Al Purg Vonpo
03. My Blessing (The Beginning Of The End)
04. Apolokia II: Aikolopa 666
05. In The Name Of Satan
06. Impure Orgies
07. Goat Perversion
08. The Forest (The Darkness)
09. Mortification/Blood Red Razor Blade
10. The God (Symmetry Of Penis)
11. Condemned To Hell
12. The Dog (Art Of Vagina)
13. The Crucified
14. Apolikia III: Agony
15. Body-Mind-Soul
16. Hoath: Darbs Lucifero
17. Apolokia Finale XXVII A.S.
18. Damnation (Raping The Angels)

Wydawca: Osmose Productions (1993)

Ocena szkolna: 4+

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły