Zawsze uważałem, że Enslaved to przereklamowana kapela. Pomimo, że od dobrych kilku lat eksperymentują i starają się łączyć black metal z rockiem progresywnym lat 70. to cały czas ta muzyka trafiała gdzieś obok mnie, nawet jeśli była intrygująca. Sądzę jednak, że takie płyty jak "Below The Lights" a zwłaszcza "Isa" dobitnie pokazywały, że wcześniej czy później pojawi się wydawnictwo pod szyldem Enslaved, które zatka gęby malkontentom. Sądzę, że ta chwila nadeszła wraz z "Vertebrae".
Kto spodziewa się tu kontynuacji tego co było na "Isa" i "Ruun" ten się zaskoczy. Ni stąd ni zowąd Norwedzy zmienili kurs i nagrali album, który ma więcej wspólnego z progmetalem i awangardą niż z black metalem czy rockową klasyką. Od pierwszych dźwięków "Clouds" nie mamy wątpliwości, że będzie to ciekawe doświadczenie. Czy ktoś może sobie wyobrazić delikatny, nienachalny progmetal w stylu Dream Theater z okresu "Six Degreees…", brawurę debiutanckiego Kayo Dot oraz szorstkość i posępność Cult Of Luna czy Isis? To proszę sobie wyobrazić, że ten wybuchowy misz-masz jest zestawem starannie dobranych komponentów, które mają na celu ubarwić surowy, momentami prymitywny black metal w klasycznym dla zespołu stylu. Chciałbym jednak od razu zasugerować, że pomimo wspomnianych porównań Enslaved stworzyło album szalenie oryginalny, który z każdego gatunku czerpie jakąś cząstkę, ale wszystko zostało zagrane tak, aby słychać było, że to jest autorstwa Enslaved.A to dopiero przedsmak całości. Muzykom udało się stworzyć muzykę stosunkowo nieskomplikowaną instrumentalnie, gdyż jak wiadomo ten aspekt ich twórczości nigdy nie był ich mocną stroną. "Vertebrae" zostało jednak naszpikowane całym wachlarzem skromnych ozdobników czyniących ten album szalenie bogatym, barwnym i pomysłowym, a jednocześnie słuchacz nie ma poczucia przekombinowania i przesytu. Nie wiem czy jest sens rozpatrywać każdy z ośmiu utworów z osobna, gdyż dzieje się tu naprawdę dużo. Moim faworytem został "Ground", który urzekł mnie piękną, pełną emocji solówką.
W zasadzie oprócz kilku szybszych i bardziej agresywnych partii i skrzeczących wokali to z black metalem ten album ma niewiele wspólnego. "Vertebrae" to progresywny album pełną gębą i bezdyskusyjnie jest to jeden z najlepszych i najbardziej wartościowych albumów progmetalowych ostatnich lat. Nie sądzę co prawda, aby to wydawnictwo przekonało malkontentów do poprzednich dokonań tej grupy, gdyż ten materiał zbyt mocno się różni. "Vertebrae" powinno jednak co najmniej zwrócić uwagę tych ludzi na to, że Enslaved cały czas się rozwija i tworzy muzykę coraz ciekawszą i bogatszą, nie dającą się zamknąć w jakiejś konkretnej szufladce. Można więc mówić o świetnym prognostyku na przyszłość. Póki co jest to chyba najbardziej kreatywne, metalowe wydawnictwo tego roku, a obok ostatniego Meshuggah chyba najlepszy album spod znaku ciężkiego grania, jaki ukazał się w tym roku.
Tracklista:
01. Clouds
02. To The Coast
03. Ground
04. Vertebrae
05. New Dawn
06. Reflection
07. Center
08. The Watcher
Wydawca: Indie Recordings (2008)