Sam już nie wiem, co skłoniło mnie do zapoznania się z najnowszym
materiałem grupy Endstille - "Verfuehrer" - czy to nazwa grupy
(koniec ciszy) czy może okładka płyty przedstawiająca, zgodnie z
informacjami zawartymi na jednym z portali, germańskiego cesarza
Wilhelma II w stroju zbroczonym krwią, czy też zwykły ślepy traf. Jedno
jest pewne - Niemcy z "Endstille" na swoim szóstym już w całej karierze
długograju atakują nas potężną dawką szybkiego, bluźnierczego black metalu. A co najważniejsze, ich wypociny nie wieją nudą.
Pierwsze, co zapadło mi w pamięć po odsłuchu albumu to ogromna szybkość, z jaką panowie z Endstille grają swoją muzykę. Jeszcze przed zapoznaniem się z materiałem czytałem, że porównują oni szybkość swych utworów do serii wystrzałów z MG42 (karabin maszynowy). I rzeczywiście tak jest. Krótko mówiąc, pod względem szybkości dorównują takim gwiazdom sceny black metalowej jak chociażby Dark Funeral.Dodatkową sprawą jest growl i co z nim związane teksty. Te, jak to często bywa, przesycone bluźnierstwem skierowanym w stronę chrześcijaństwa, a więc ze strony pana Iblisa (gość odpowiedzialny za wokal) niczego nowego nie możemy się spodziewać. Ten sam, standardowy, powiedzielibyśmy "demoniczny" growl tożsamy z rozlicznymi bandami. Podczas rozlicznych krzyków i wrzasków słychać ekspresję i autentyczność, więc tutaj duży plus, za to, że kiedy gościu krzyczy swoje "fuck God" to Ty czujesz, że rzeczywiście tak jest.
Fajna sprawa, że w różnych kawałkach mamy różne tempo, choć oczywiście z reguły zachrzaniamy z niemiłosierną prędkością. I tak na przykład na "Depresive/Abstract/Banished/Despised" perkusja nie jest tak prędka jak chociażby w przypadku "Monotonus". Podczas gdy w tym pierwszym przypadku jesteśmy w stanie nawet policzyć stopki to, jeśli chodzi o drugą piosenkę... cóż, życzę powodzenia. Tak czy owak zróżnicowane tempo cieszy, materiał nie leje się ciągłym strumieniem przez te kilkadziesiąt minut, ale potrafi czasem zaskoczyć. Kolejna sprawa to "Dead". Po morderczej galopadzie przychodzi czas na gramofonowy szum i muzykę klasyczną. Muszę przyznać, że po potężnej dawce black metalu taka odmiana jest dość zaskakująca.
Podsumowując krążek, "Verfuehrer" to dawka świetnie brzmiącego i prędkiego black metalu rodem z Niemiec. Choć zespół ponoć w rodzimych stronach ma dość liczne grono oddanych fanów to nie wybija się niczym, co mogłoby spowodować ogólnoświatową sławę. To po prostu kawał dobrze zagranego blacku, dość ciekawego, ale chyba wciąż niezbyt imponującego.
Tracklista:
01. ...Of Disorder
02. Hate Me... God?
03. Depressive/Abstract/Banished/Despised
04. Ursprung
05. Monotonusn
06. Symptoms
07. Suffer In Silence
08. Dead
09. Endstille (Verführer)
Wydawca: Regain Records (2009)