Patrzcie jak ten czas leci - wydaje się jakby to było wczoraj, gdy pisałem o debiucie tego zespołu, a tu w moim odtwarzaczu już ląduje ich drugie wydawnictwo. Jeśli wciąż jednak nie wiecie o jakim zespole mowa, to znajdźcie na stronie moją poprzednią recenzję, gdzie naświetliłem sylwetkę zespołu i nie zawracajcie mi głowy.
Choć poprzednia płyta miała swoje wady (między innymi zbyt długi czas trwania i pewne braki kompozycyjne) to jednak doceniłem pracę, chęci i zaangażowanie zespołu, które dały nam naprawdę dobry debiut. Mimo, iż nie do końca mnie jeszcze wtedy kupili to bardzo wierzyłem w to, że "dwójka" będzie właśnie TĄ płytą, która sprawi, że przekonam się do Deadline. Nie zrobiła tego. Dlaczego?
Zanim do tego dojdziemy spójrzmy na zalety: choć płyta jest źdźebko dłuższa od poprzedniej, tak tym razem udało się to rozpisać na 12 kawałków. Do tego wydaje mi się, że pojawiło się tu o wiele więcej solówek niż poprzednio i przyznać muszę, że trzymają poziom. Miło też słyszeć, że wokaliście wyrobił się głos bo jego growl brzmi ciekawiej i mocniej niż poprzednio. Jeśli przy tym jesteśmy - warto odnotować tu gościnny występ Aumana z Frontside (który ostatnio walczy ze smokami) i niejakiej Patrycji Mrowiec, znanej też jako "Trisz" (której na próżno szukać w występach innych zespołów) i... tak, poradzili sobie naprawdę dobrze w swoich utworach. Kolejny plus można zapisać za całkiem fajne instrumentalne utwory, które pozwalają nam na chwilę odpocząć. Na uwagę zasługuje tu zwłaszcza "Burnt To The Ground" będący wstępem do balladowego i całkiem niezłego "Blackout". Pochwalić też można brzmienie, które wyszło spod palców Tomasza "ZEDa" Zalewskiego. Wykonał tu kawał dobrej roboty, bo całość brzmi mięsiście i ciężko, tak jak brzmieć powinna. I... to wszystko.
Jak widzicie zmiany to tylko czysta kosmetyka, są wręcz naturalne na kolejnym albumie. To czego człowiek spodziewa się szczególnie, to ulepszona w stosunku do poprzednika muzyka. Nie jest. Czemu? Jedno słowo - WTÓRNOŚĆ! Czy każdy kawałek musi zaczynać się od Amon Amarthowego riffu? Albo akustycznego poplumkiwania, które i tak potem przeradza się w Amon Amarthowy riff? Słuchając tego materiału nie umiałem odróżnić jednej kompozycji od drugiej, bo są do siebie tak bliźniaczo podobne! Jedynym wyjątkiem jest tu wspomniany "Blackout", ale cała reszta jest zbudowana wedle jednego i tego samego schematu, który poznajemy na pierwszym kawałku. Usłyszeć go to jak usłyszeć płytę w całości. Bo choć sama w sobie muzyka nie jest taka zła, to jednak oklepane na jedno kopyto schematy nie są tym co chciałem usłyszeć na tym materiale. Poza tym posłuchajcie sobie początkowego motywu "58 Megaton Messiah" i czwartego "Under The Red Sun". To ten sam motyw, tylko pierwszy jest zagrany akustycznie, a drugi na przesterze!
Ogólnie czuję się okropnie zawiedziony "Ocean of Dunes", bo debiut choć nie rewelacyjny to ogólnie podobał mi się. Też był lekko wtórny, ale tam przynajmniej nie każdy kawałek zaczynał się tak samo i gdyby nie to, że całość tam była upchnięta w 7 kawałkach, to oceniłbym ją zapewne wyżej. Tu oprócz tego, że udało się je lepiej rozpisać mamy stanie w miejscu, a ja nie tego oczekiwałem. Myślałem, że zespół rozwinie pomysły z poprzednika i dostaniemy śmielszy i dojrzalszy materiał, tymczasem "dojrzalszy" jest ostatnim słowiem jakiego użyłbym w stosunku do "Ocean of Dunes".
Nie mam serca, żeby wystawiać tej płycie słabą ocenę, bo mimo wszystko sama muzyka nie jest źle zagrana, tylko przydałoby się jakieś urozmaicenie jak to miało miejsce w "Blackout". Niestety za jeden krok naprzód i dwa w tył jestem skłonny wystawić tylko bardzo słabe 6 na szynach. Przykro mi panowie, ale jeszcze mnie nie kupiliście, a wręcz odrobinę zniechęciliście do siebie. Mam nadzieję, że czytając te słowa weźmiecie je sobie do serca i postaracie się na trzeciej płycie. No już chłopaki! Wiem, że to umiecie!
Ocena: =6/10
Tracklista:
01. Hope...
02. Burning Blood Fuel
03. 58 Megaton Messiah
04. Under The Red Sun
05. Shall We Die For
06. Declaration
07. Burnt To The Ground
08. Blackout
09. On The Edge Of Consciousness
10. Bury Me In Sand
11. Ocean Of Dunes
12. ...For Nothing
Album wydany przez zespół (2014)