No i wszystko stało się jasne. Piętnaście lat po wydaniu debiutanckiego albumu "Focus" Cynic powrócił z nowym, szalenie wyczekiwanym albumem. Choć premiera "Traced In Air" była wielokrotnie przekładana i ostatecznie w Europie i w Stanach Zjednoczonych krążek ukaże się dopiero na koniec listopada nakładem Season Of Mist, to w odległej Japonii pojawił się już 22 października nakładem Avalon Records. Taką też wersję zakupiłem. Nie da się jednak ukryć, że w związku z wielokrotnym przesuwaniem premiery płyty "Traced In Air" już od dobrych dwóch miesięcy krążył w sieci.
Na początek jednak kilka suchych faktów. W tym roku do zespołu dołączył Tymon Kruidenier z holenderskiego Exivious. Już z nim Paul Masvidal, Sean Reinert oraz Sean Malone (który brał udział tylko w sesji nagraniowej) wzięli udział w nagrywaniu albumu, który jeszcze w tym roku został poprzedzony wydaniem trzyutworowej promówki. Z oryginalnego składu zabrakło jedynie Jasona Gobela, który nie mógł wziąć udziału w nagraniach w związku z wiążącymi go kontraktami, oraz wokalista Tony Teegarden, który w zasadzie wycofał się z muzycznego biznesu.Szczerze mówiąc, nie bardzo wiedziałem czego się spodziewać. Wydawało mi się niemożliwym, aby Cynic po raz kolejny nagrał album rewolucyjny, który nie znajdzie zrozumienia. Z drugiej strony jeśli dostałbym typowy "Cynic" to byłbym rozczarowany faktem, że Cynic nie ewoluował, a fantastyczne umiejętności techniczne nie są teraz niczym rzadkim, gdyż wiele zespołów doskonale opanowało ten warsztat. Pierwsze odsłuchy "Traced In Air" potwierdziły moje obawy.
Osiem utworów, z czego "Nunc Fluens" oraz "Nunc Stans" stanowiące pewną klamrę, raczej pozbawione są instrumentalnych fajerwerków. Kolejne zgrzyty jakie zauważyłem to bardzo mechanicznie brzmiący "The Space For This", dość specyficzne, zniewieściałe, czyste, męskie wokalizy, które zastąpiły zabawę z wokoderem znaną z "Focus" oraz stosunkowo mała ilość growlingów. Oczywiście od strony instrumentalnej "Traced In Air" jest perfekcyjny, ale po pierwszych 15-20 odsłuchach był to dla mnie album co najwyżej dobry. Pewnego jednak wieczora mając całe otoczenie w czterech literach pozwoliłem sobie odpłynąć przy tym albumie i ten 35-minutowy seans olśnił mnie. "Traced In Air" jest po prostu zabójcze...
Doszedłem do wniosku, że chyba oczekiwałem czegoś w stylu starego Cynic, a tymczasem formacja zrobiła kolejny siedmiomilowy krok do przodu. Zacznę chyba od tego, że "Traced In Air" jest albumem bardziej progmetalowym niż deathmetalowym. Growlingi Tymona Kruideniera (który wokalem przypomina Tony'ego Teegardena) stanowią tu jedynie nieznaczny procent wszystkich partii wokalnych. Paul Masvidal postanowił natomiast ograniczyć vocoder do minimum i postawił na czyste partie wokalne, co niewątpliwie jest rezultatem jego działalności z Aeon Spoke. Po tylu odsłuchach te specyficzne wokalizy zaczęły mi się nawet podobać. Dodać do tego należy fakt, że zawarte tu osiem utworów jest szalenie melodyjnych, a wiele z tych melodii może nasuwać przewrotne skojarzenia z boysbandami. Nie jest to jednak żaden zarzut - delikatnie, ale chwytliwe i prosto - czyli to czego po Cynicu byśmy się nie spodziewali.
Warstwa instrumentalna to już jednak najwyższa precyzja. Tymon Kruidenier świetnie odnalazł się w zespole i doskonale wypełnił lukę po Gobelu. Riffy naprawdę robią tu sieczkę z mózgu, solówki choć nie tak kreatywne jak na debiucie to wciąż bardzo dobre i bardzo ładne, Malone gra tu bardziej jazzująco, zaś bezdyskusyjną gwiazdą krążka jest Sean Reinert, który robi tu spustoszenie. Jazzujący charakter formacji wciąż jednak pozostał.
Wracając jednak do naszych utworów - nie wiem czy jest sens opisywać każdy z nich osobno. Klamra w postaci "Nunc Fluens" i "Nunc Stans" naszpikowana jest przestrzenią, kosmicznymi odgłosami, transową pracą sekcji, vododerowymi wokalami i przejmującą melodyką. "The Space For This" zabija różnorodnością oraz monstrualnie zakręconym instrumentarium, "Evolutionary Sleeper" (którego pierwszy riff jest niemal identyczny jak w "How Could I?" z poprzedniej płyty) porywa pięknymi harmoniami. "Intergral Birth" jest najbardziej dosadnym i brutalnym numerem na płycie, "Unknown Guest" czaruje progmetalowymi skakankami rytmicznymi, "Adam's Murmur" to utwór pełen kontrastów, w którym delikatne melodie stanowią przeciwwagę dla rozszalałej perkusji zaś "King Of Those Who Know" to absolutne arcydzieło i kwintesencja nowego stylu Cynic. Japońska wersja zawiera dodatkowo wersję demo utworu "Adam's Murmur", która przypomina już trochę oryginał. Nie można także zapomnieć o oprawie graficznej płyty. Choć zazwyczaj nie przywiązuję do tego wagi, to Robert Venosi stworzył tu osiem przecudnej urody grafik, każda przypisana do innego utworu.
"Traced In Air" to materiał szalenie różnorodny, zdecydowanie inny od "Focus", choć oczywiście styl zespołu jest tu namacalny. Cynic poszedł mocno w progmetal zostawiając na death metal jedynie odrobinę miejsca, co też jest ogromnym atutem świetnie ubarwiającym tą bardzo trudną w odbiorze płytę. No właśnie - "Traced In Air" zawiera bardzo trudną muzykę, taką, że nawet taki zatwardziały fan technicznego death metalu jak ja miał problem z odbiorem tego albumu. Ale cierpliwość opłaciła się - w końcu nie znam słabej płyty z udziałem któregokolwiek z tych muzyków, więc i ten album musiał gdzieś mieć punkt zaczepienia.
Czy więc Cynic przebił legendę "Focus" tym albumem? Trudno odpowiedzieć na to pytanie, gdyż obecnie na rynku jest więcej dziwactw muzycznych i Cynic nie jest w tym momencie żadną pokraczną efemerydą. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że jest to na tyle zaawansowany album, że z biegiem lat będzie zyskiwał w oczach, bo uważam, że jest to równie twórczy i nowatorski album jak "Focus" - tylko publika jest obecnie bardziej otwarta na tego typu eksperymenty.
Nie jest to muzyka dla każdego, ale myślę, że posłuchać warto. Osobiście uważam, że to najlepszy album metalowy od czasów wydania "Blackwater Park" przez Opeth, ale to tylko opinia mojego wypaczonego gustu. "Traced In Air" jest jednak tak bogaty, że każdy z nas powinien znaleźć tu coś dla siebie. Szczerze polecam.
Tracklista:
01. Nunc Fluens
02. The Space For This
03. Evolutionary Sleeper
04. Intergral Birth
05. Unknown Guest
06. Adam's Murmur
07. King Of Those Who Know
08. Nunc Stans
09. Adam's Murmur (Demo Version) (Japan Bonus)
Wydawca: Season Of Mist (2008), Avalon Records (2008)
Harlequin : Miauczą czy nie... tak czy owak wychodzi na to, że mamy tu do czynienia...
Harlequin : serio, po naprawdę dłuzszej przerwie, gdy nie słuchałem tej płyty...
Sumo666 : Ja tam nie wiem ;P