Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Cheval de Frise - Cheval de Frise

Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, jak brzmiałaby płyta, nagrana przez was samych? Bo jeśli o mnie chodzi - to kilka razy sie to zdarzyło. I gdyby nagranie własnego albumu było kiedys możliwe, to mam nadzieję, że brzmiałby on, choć w części podobnie jak debiutancki album francuskiego zespołu Cheval de Frise.
Cheval de Frise to maleńka grupa, założona w 1998 roku przez dwóch fanatyków noizu, jazzu i kultury średniowiecza. Zresztą, już nazwa zespołu tę ostatnia fascynację sugeruje - "cheval de frise" to nic innego jak bardzo kolczasta machina obronna, używana w średiowieczu do powstrzymania impetu atakującej kawalerii.

Tyle o machinach wojennych, przejdźmy do zawartości płyty. I tu - jeszcze jedno omówienie (niech wybaczą mi ci, którzy znudzili sie już wstępem). W związku z tym, że muzyka zamieszczona na płycie, to muzyka czysto instrumentalna, o budowie dalekiej od piosenkowych schematów typu: zwrotka - refren - zwrotka, pozwolę sobie przy jej opisie na obrazowanie skojarzeniowe. Mam nadzieję, że będzie ono zrozumiałe i zachęci choć trochę do przesłuchania tego wyjątkowego wydawnictwa.

Płyta rozpoczyna sie sekwencją szarpanych na gitarze dźwięków, które wywołują u słuchacza uczucie niepokoju, zagrożenia. Zawsze, kiedy rozpoczynam słuchanie tego albumu, przed oczami zaczynają mi się przesuwać obrazy walczących ze sobą wojsk pancernych - na początku jest to galop zmierzających ku sobie wrogich armii, następnie - gwałtowne zderzenie rycerstwa i bitwa - a wszystko to dane jakby w zwolnionym tempie. Gdy muzyka przechodzi w spokojniejsze tony, zmienia się także obraz - oto z placu boju uchodzi jeden z rycerzy, z przerażeniem ogląda się za siebie i klnie własne tchórzostwo. Koń niesie go w strone ciemniejącego na horyzoncie lasu - bieg rumaka jest coraz szybszy, gwałtowniejszy. W końcu wierzchowiec i pan docierają do puszczy - zmęczony człowiek ogarnia spojrzeniem zielono czarną gestwinę i po chwili wahania wjeżdża w cień drzew. Atmosfera wykreowana przez współgrę gitary z perkusją zmienia się - teraz dźwięki przeplatają się z chwilami ciszy - a rycerz-tchórz jedzie przez ciemne chaszcze i jasne polany. Już, już wydaje mu się że jest bezpieczny, gdy nagle docieraja do niego niepokojące dźwięki - w jego oddziale zauważono zniknięcie i za zbiegiem wysłano pogoń. W dodatku nad las nadciąga burza, rozgniewane niebo razi uciekiniera zimnym deszczem. Nie ma chwili na wytchnienie - zbieg musi ruszać dalej, jego ucieczka trwa nadal ...

To tylko kilka z obrazów, które wywołuje w wyobraźni muzyka zespołu, wsród pozostałych są i inne: taniec czarownic podczas sabatu, dziki gon na niebie, msza pogrzebowa za poległych w bitwie ...

"Cheval de Frise" to jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza ze znanych mi płyt - trudna w odbiorze, wymagajaca skupienia i samozaparcia oraz kilkukrotnego przesłuchania w celu wyłapania wszystkich jazzowo - dysonansowych smaczków, ale po stokroć warta każdej spędzonej w jej towarzystwie minuty. Z pełną premedytacją daję jej 10 na 10 możliwych punktów. Jak dla mnie - kwintesencja pięknego grania i must-have dla miłośników jazzowych smakowitości.

Wydawca: Ruminance Records (2007)
Komentarze
Stary_Zgred : Mmm - znaleziona w internetowym sklepie i niedługo do rąk własnych t...
Harlequin : A dorwałas juz ?
Stary_Zgred : Problem w tym, ze to wydawnictwo w sklepie niestety dośc trudno dostać....
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły