tam dusza srebrnych wyroczni spoczywa.
W otchłaniach niemy krzyk rozbrzmiewa,
gdzie obrzezana gwiazda ciało swe nicością okrywa...
Kosmos w swym uczuciu umiera niemym bytem
i szepcze upojony bólem do mej duszy chorej -
prosi, bym swą krwią nieludzką ciało jego napoił
i wyrwał jego zmęczone serce z duszy uwięzionej.
I patrzę w oczy starego wszechświata,
a w nim strach przerażony swoją mocą rozbrzmiewa,
i płacze czarny król na widok mego ciała,
a moje wnętrze od jego błagań łzami się zalewa.
W mym sercu czuję, jak odchodzi łamiąca się brzoza.
Pragnie bezdomna okryć siebie szlochem.
Ostatnim tchem ucałowała umierający kosmos,
a on ją objął swym uschniętym mrokiem.
18.07. 2004
Dla Sabiny W.