Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Relacje :

Aealo Tour 2010 - Blue Note, Poznań (25.04.2010)

Rotting Christ od blisko 20 lat czaruje słuchaczy swoją unikalną marką black metalu. Początek tego roku przyniósł nowy krążek w dorobku Greków zatytułowany "Aealo"i w związku z tym faktem grupa rozpoczęła szeroka kampanię promocyjną, której elementem była seria koncertów w Polsce ukryta pod nazwą Aealo Tour 2010. Muzykom Rotting Christ na trasie towarzyszyły takie grupy jak Naumachia, Strandhogg, Crionics i Lost Soul. Poznański koncert był ostatnim występem na tej trasie, co - na co po cichu liczyłem - mogło zaowocować jakimś wyjątkowym występem.
Rozczarowanie przyszło jednak bardzo szybko. Sugerując się informacjami w internecie (w tym strona Klubu Blue Note) udałem się na koncert na godzinę 20.00 tak jak było to rozpisane. Okazało się jednak, że w momencie mojego przybycia na scenie wojowali już muzycy Crionics, podczas gdy Naumachia i Strandhogg miała już swoje sety za sobą. Niemiłe zaskoczenie związane z nierzetelna informacją o godzinie rozpoczęcia koncertu sprawiły, że występ Krakowian obejrzałem dość pobieżnie. Szkoda, że tak się stało, bo na tyle na ile zdążyłem tą grupę zobaczyć, tu muszę przyznać, że byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Dynamizm na scenie, dobry kontakt z publiką, niezłe nagłośnienie - tak jak nie lubię twórczości tej grupy, tak na żywo ta muzyka się sprawdziła. To co mnie pozytywnie zaskoczyło, to fakt, że wymalowany jak panda wokalista, w przerwach między utworami nie silił się na charczenie i strojenie złowrogich min, tylko normalnym głosem skutecznie zachęcał gromko zebraną publikę do zabawy. Na zakończenie tego występu mieliśmy okazję usłyszeć bardzo udany cover Immortal "Blashyrkh (Mighty Ravendark)".

Na gig Lost Soul trzeba było jednak poczekać dłużej. Muzycy stroili się bardzo długo, testowali odsłuchy, a gdy po dobrych 20 minutach pojawili się na scenie, jedyne co usłyszałem to ścianę kompletnie pozbawionego selektywności dźwięku. Ekipa Jacka Greckiego nie była już tak żwawa na scenie jak poprzednicy. Widać było ,że członkowie zespołu skupiali się na tym, aby jak najwierniej odegrać swoje partie, przez co moje odczucia odnośnie tego występu były mocno mieszane. Nie będę ukrywał, że utwory z najnowszego albumu "Immerse In Infinity" średnio przekonały mnie w wersji live. O wiele lepiej natomiast wypadały walcowate utwory z płyty "Chaostream" - "Godstate" oraz "Christian Meat" były zdecydowanie najmocniejszymi punktami podczas koncertu tej wrocławskiej formacji. Warto jednak zaznaczyć, że grupa z kawałka na kawałek się rozkręcała coraz bardziej, co było widać także po reakcji publiki.

Ukoronowaniem wieczoru miał być występ greckiej legendy Rotting Christ. Skandowanie publiki dobitnie dawało do zrozumienia, że tego wieczoru gwiazda mogła być tylko jedna. Na ekipę znad Peloponezu nie trzeba było długo czekać. Pomimo, że muzyka tej kapeli odstawała poziomem brutalności od wszystkich innych zespołów grających tego wieczoru, to Sakis Tolis nie miał problemów z przywłaszczeniem sobie publiki. Usłyszeliśmy m.in. takie numery jak "Noctis Era", "King Of Stellar War", kultowy "Sign Of Evil Existence", "Transform All Sufferings Into Plagues", "Thy Wings, Thy Horns, Thy Sin", "Nemecic" oraz "In Domine Sathana". Publika bawiła sie dobrze i  reagowała żywiołowo, choć - nie będę ukrywał tego - odniosłem wrażenie, że scenicznie grupa zaprezentowała się dość przeciętnie. Bezsprzecznym wodzirejem imprezy był Sakis, który łamaną angielszczyzną i pompatycznymi gestami zachęcał tłum do zabawy. Szkoda tylko, że trójka jego kompanów snuła się na scenie niczym cienie, w ogóle nie nawiązując kontaktu z publicznością - może to wynik zmęczenia trasą, a może po prostu komuś się nie chciało wysilać.Tak czy owak 70 minut z dość przekrojowym materiał zleciało bardzo szybko i pozostawiło pewien niedosyt. Na bis długo nie trzeba było czekać, ale "Non Serviam" to jedyne czego jeszcze doczekali się fani tego wieczoru.

Nie było fajerwerków ani zachwytów. Ostatni koncert na trasie Aealo Tour był dobry, ale "tylko" dobry i nie będę do niego wracał ze szczególnymi wspomnieniami. Plusem była niewątpliwie ogromna publika, która potwierdziła fakt, że Rotting Christ jest w Polsce bardzo popularny. Cieszyć też mogło, że grupa nie skupiła się na graniu kawałków głównie z nowego albumu. Jednak krótki występ gwiazdy, problemy z nagłośnieniem, fatalny precedens jeśli chodzi o godzinę rozpoczęcia (nota bene na biletach tez nie było godziny podanej) i jakby nie patrzeć marne warunki estradowe (klub posiada relatywnie niewielka scenę) sprawiły, że o 23.30 można było czuć niedosyt.
*
Komentarze
rozbit : Ja dotarłem na ten koncert na czas nauczony różnicą podawanego cz...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły