Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Accept - Stalingrad: Brothers In Death

Blood Of The Nations, Accept, Stalingrad: Brothers In Death, heavy metal, Mark Tornillo

Po swoim hucznym powrocie na scenę płytą „Blood Of The Nations” Accept nie zamierzał na tym poprzestać i w dwa lata później gotowy był jej następca w postaci albumu o patetycznym tytule „Stalingrad: Brothers In Death”. Zespołowi udało się utrzymać skład, formę raczej też, więc po raz kolejny mieliśmy do czynienia z wybornym kąskiem w dyskografii Niemców.

Stalingrad, czyli dzisiejszy Wołgograd, był miastem, o które rozegrała się jedna z najbardziej zabójczych, wyniszczających i destruktywnych bitew drugiej wojny światowej. Trwała od sierpnia 1942 do lutego 1943 roku, zginęło w niej ponad milion ludzi i zakończyła się strategiczną klęską Niemiec, które od tej pory straciły kontrolę nad frontem wschodnim. Był to więc zarazem przełom w tej wojnie. W historii radzieckiej, a następnie rosyjskiej urosła do rangi wydarzenia wiekopomnie bohaterskiego, ale tą historię opowiadają Niemcy. Accept przedstawia ją opisując ból i cierpienie, choć robi to za pomocą żywiołowego i melodyjnego heavy metalu, wyśpiewując przy tym podniosły refren. Jest jednak coś przejmującego w tej pieśni, która, chwyta za serce i niesie się jakoś tak dostojne. Nie ma tu nawet mowy o tym, o której ze stron jest to poemat. Po prostu jest o ludziach, młodych żołnierzach ginących w tym piekle tysiącami. W dalszej części utworu pojawia się jednak melodia radzieckiego hymnu w postaci solówki. Motyw, nasuwający od razu na myśl „Metal Heart”, myślę, że udał się tak samo, a i jest na pewno taki wyzywający, a może nawet w jakimś stopniu symboliczny. Generalnie bardzo dobry utwór i największy hit tej płyty.

Nie koniec to jednak podróży historycznych, bo następny "Hellfire" jest o niszczycielskim bombardowaniu Drezna w lutym 1945 roku. Zostajemy więc w tematyce wojennej, choć ten numer już takiego wrażenia nie robi. Jest raczej zwykłym heavy metalowym kawałkiem z dobrym graniem i solówkami. Z tych lepszych i bardziej przebojowych jest za to jeszcze pierwszy „Hung, Drawn And Quartered”, „Flash To Bang Time” czy „The Quick And The Dead”. Bardziej atmosferycznym i uczuciowym utworem jest „Shadow Soldiers”, który rozkręca się do płaczliwych melodii, ma chóralny refren i wypada całkiem pozytywnie. Inaczej niż „Twist Of Fate”, który jest już rozlazły i miałki i mimo żywszego zakończenia, nie waham się wskazać go jako czarną owcę na płycie.

Większość upływa jednak w iskrzących się gitarowych dźwiękach, które wraz z zachrypniętym śpiewem Marka Tornillo, mają powera i tworzą przyjemne dla ucha piosenki. I tak dochodzimy do miarowej tułaczki po morzu jako wycieńczeni i pozbawieni nadziei galernicy. Utwór "The Galley" w długim zakończeniu daje wyobrażenie bezkresu wody i beznadziejności sytuacji. Płyta może nie aż tak dobra jak „Blood Of Tne Nations”, ale zupełnie nie ma co narzekać. Jest tu kawał melodyjnego, gitarowego heavy metalu, są i fajne piosenki, a o to przecież chodzi.

Tracklista:

1. Hung Drawn and Quartered
2. Stalingrad
3. Hellfire
4. Flash To Bang Time
5. Shadow Soldiers
6. Revolution
7. Against The World
8. Twist Of Fate
9. The Quick And The Dead
10. Never Forget
11. The Galley

Wydawca: Nuclear Blast (2012)

Ocena szkolna: 5-

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły