aby nie być bardzo nieszczęśliwym, najlepiej jest nie żądać, aby się było bardzo szczęśliwym, napisał kiedyś całkiem inteligentny człowiek, Artur Schopenhauer. no więc czas na rezygnację z marzeń. i to raz na zawsze. część z nich wyrzuciłam już z serca całkiem dawno, teraz muszę rozstać się z tymi o wiele istotniejszymi dla mnie. ale sobie poradzę. naprawdę.
żegnamy się z marzeniami o wolności: dołączeniu do cyrku i cyganerii. czas przyzwyczaić się do myśli, że jesteśmy zniewoleni przez społeczeństwo i nie jest możliwe wyrwanie się z jego kręgu.
żegnamy się z wiarą w to, że jest się w stanie być szanowanym reżyserem. czas zrozumieć, że czeka nas nudne życie spędzone za biurkiem w jakiejś beznadziejnej instytucji.
żegnamy się z szukaniem zwierciadła. pan lub pani idealna to coś, co nie istnieje. czas wziąć to, co jest i cieszyć się z tego, że można kochać i być kochanym.
nie wiem, czy przeżyję to rozstanie. ale jeżeli przeżyję, będę o wiele silniejsza. nie rozpoznacie mnie.