tak długo żyłam nie myśląć niemalże o niczym.. właściwie udawałam że cokolwiek w moim życiu ma sens... I co???
Udawanie się skończyło!!!!
Po wielu godzinach przemyśleń... które były dla mnie bardziej bolesne niż cokolwiek dotąd... już wiem!
No tak.... Byłam.. jestem z chłopakiem na którym mi zależy... (a może tylko zależało) on powiedział mojej przyjaciółce, że nawet gdyby zakochał się w innej to mnie nie zostawi.. bo za bardzo by za mną tęsknił...
Do jasnej ch... przecież takie traktowanie mnie... boli bardziej niż gdyby z cala szczerością przyznał że nie czuje do mnie tego co kiedyś(o ile coś kiedyś czuł)... i jaki sens ma ciągnięcie związku który na tym etapie staje się być książką... do której wraca się w trakcie nudnego wieczoru??? ja nie jestem książką! i uważam że zasługuje na coś więcej niż chwila uwagi w ciągu dnia... Podczas gdy on wszystki innym dziewczynom poświęca zanacznie więcej uwagi niż mnie...
Wniosek? skoro on nie potrafi mnie zostawić z jakiego kolwiek powodu który nie jest miłością... to nie warto! Muszę sama zdobyć się na tą odwagę.. i skończyć to... co było kiedyś.. a teraz trwa w popiołach...
Bo ten związek nie jest feniksem! nie odrodzi się z popiołów!