Drugi krążek Lamb Of God - "As The Palaces Burn" to kolejny dowód na wspaniałą kondycję muzyczną zespołu. Mamy, zatem do czynienia po raz drugi z soczystym groove metalem, który swą potęgą, jeśli nie zbija z nóg, to przynajmniej przykuwa uwagę. Poszczególne utwory są utrzymane w stylistyce debiutanckiej płyty "New American Gospel". Znowu, zatem potężne galopady perkusyjno-gitarowe okraszone potężnym głosem Randalla Blythe'a. Jednak mimo pozornej "powtórki z rozrywki" w tym albumie jest coś, co pozwala nazwać go świeżym, innymi słowy, chociaż krążek stara się nie zaskakiwać (co prawie zawsze mu się udaje) i łatwo się domyślić chociażby rytmu poszczególnych kompozycji, to nadal słucha się go całkiem przyjemnie, a i głowa czasem się pokiwa.
Komentarze Harlequin : Odnośnie tej płyty mam tylko jeden zarzut - jaki gamoń schował perku...
mefir : mnie bardziej podnieca "Ashes of the Wake" a w szczególności utwór -...
Ignor : Jak dla mnie jest to zdecydowanie ich najlepsza płytka , nie ma tu momentów...