Kędy mnie sny wywiodłyście ze słodkiego łoża,
Kędy dzikiej i nie kończącej się nocy nastała pora.
Odpowiedzcie my myśli,
Opowiedzcie słowa,
Że gdy byłem jeszcze żywym,
Nie używałem słowa – zmora.
Nie opowieść jest to zmyślona,
Lecz pisana przez koszmary, sny i doświadczalne nawyki.
Kocham was me uczynki,
Kocham i wybryki.
Dobrze pamiętam me krwiste wykręty,
Jakże ich końce z rozkoszy nutką dla dalszej zachęty...
Ni dnia i nocy pamiętam,
Gdyż tylko księżyc i wino mnie w lustrze tym postrzega.
Nie widzę bardzo słońca,
Nie widzę bardzo dnia.
Te ciepło mnie odraża,
To piękno mnie przeraża!
Jam wolę gwiezdne pieśni,
I księżyc jako wieczną świece wieczności.
Jam wolę wino niźli wody czystości,
Z krwi Twej upuszczonej dla naszej młodości,
A mej nie kończącej się do Ciebie miłości
I przyjemności...
Tyś natomiast kochana, w skóry najlepszego gatunku odziana,
Przybywasz w centrum nocy w myśli nie zachwiana,
Że oddasz mi swe ciepło i padniesz na kolana.
Jam w oczach iskry widzę, a w sercu dziczy żar,
Ja kocham te wezwania,
Zalety swe odsłaniam...
Więc zagrajmy wpierw na lekko,
Uczta, taniec z końcem wino.
Z czasem przejdę do romansu progi,
Tam Cię skuszę swym urokiem poczym wyjdą zeń me rogi.
Jam zapalę w Tobie drogę trwogi,
Lecz na razie...czym sen w mych ramionach Tobie drogi...
Wiec zasiadam w fotel doń głęboki,
Już czekając na Twe wyroki.
Tyś wargi zgryzasz, palcem kiwasz,
Grozisz, prosisz no i myśli sprośnych mi przynosisz.
Każesz śmiechem Tobie klaskać,
Każesz pocałunkiem kwiaty dawać.
Myśli moje wojnę toczą,
Czy Twe ciało w me ręce się zatoczą?
Czy zmusić się będą do jego tknięcia.
Ja wiem, że będzie słodko,
Niech tyko zbliży się na tyle blisko,
Że mego niedoczekania ognisko, same ją wciągnie w me palenisko.
Tańczysz naprzeciwko, tańczysz z dala
Do Twej duszy mi nie blisko.
Jednak mówię wprost Ci z wyprzedzeniem,
Że im dłużej czekam tym bardziej zwiększa się moje pragnienie do Ciebie.
Więc kochanie, nie każ mi dłużej czekać i dokładać w ognisko,
Bo zaraz cierpliwość moja się skończy i będzie Ci zimno.
Kędy dzikiej i nie kończącej się nocy nastała pora.
Odpowiedzcie my myśli,
Opowiedzcie słowa,
Że gdy byłem jeszcze żywym,
Nie używałem słowa – zmora.
Nie opowieść jest to zmyślona,
Lecz pisana przez koszmary, sny i doświadczalne nawyki.
Kocham was me uczynki,
Kocham i wybryki.
Dobrze pamiętam me krwiste wykręty,
Jakże ich końce z rozkoszy nutką dla dalszej zachęty...
Ni dnia i nocy pamiętam,
Gdyż tylko księżyc i wino mnie w lustrze tym postrzega.
Nie widzę bardzo słońca,
Nie widzę bardzo dnia.
Te ciepło mnie odraża,
To piękno mnie przeraża!
Jam wolę gwiezdne pieśni,
I księżyc jako wieczną świece wieczności.
Jam wolę wino niźli wody czystości,
Z krwi Twej upuszczonej dla naszej młodości,
A mej nie kończącej się do Ciebie miłości
I przyjemności...
Tyś natomiast kochana, w skóry najlepszego gatunku odziana,
Przybywasz w centrum nocy w myśli nie zachwiana,
Że oddasz mi swe ciepło i padniesz na kolana.
Jam w oczach iskry widzę, a w sercu dziczy żar,
Ja kocham te wezwania,
Zalety swe odsłaniam...
Więc zagrajmy wpierw na lekko,
Uczta, taniec z końcem wino.
Z czasem przejdę do romansu progi,
Tam Cię skuszę swym urokiem poczym wyjdą zeń me rogi.
Jam zapalę w Tobie drogę trwogi,
Lecz na razie...czym sen w mych ramionach Tobie drogi...
Wiec zasiadam w fotel doń głęboki,
Już czekając na Twe wyroki.
Tyś wargi zgryzasz, palcem kiwasz,
Grozisz, prosisz no i myśli sprośnych mi przynosisz.
Każesz śmiechem Tobie klaskać,
Każesz pocałunkiem kwiaty dawać.
Myśli moje wojnę toczą,
Czy Twe ciało w me ręce się zatoczą?
Czy zmusić się będą do jego tknięcia.
Ja wiem, że będzie słodko,
Niech tyko zbliży się na tyle blisko,
Że mego niedoczekania ognisko, same ją wciągnie w me palenisko.
Tańczysz naprzeciwko, tańczysz z dala
Do Twej duszy mi nie blisko.
Jednak mówię wprost Ci z wyprzedzeniem,
Że im dłużej czekam tym bardziej zwiększa się moje pragnienie do Ciebie.
Więc kochanie, nie każ mi dłużej czekać i dokładać w ognisko,
Bo zaraz cierpliwość moja się skończy i będzie Ci zimno.