Słucham sobie „Silence” od 4 dni i nijak nie mogę pojąć jak to możliwe, że muzyka korzystająca z podobnych patentów jak dziesiątki lub nawet setki wcześniej słuchanych grup z tej samej „szufladki” stylistycznej jest w stanie tak mocno przykuć moją (starego wyjadacza) uwagę. Hm, zapewne to sprawka geniuszu muzycznego dwóch osobników tworzących Nachtvorst: Leopolda odpowiedzialnego za muzykę oraz Erghala udzielającego się wokalnie. Swoją drogą w muzycznych duetach nie często zdarza się by jedna persona była odpowiedzialna za całość muzyki – ciekawe czy chłopaki przewidują granie koncertów w takim układzie.