Druga płyta łódzkiego Architect Of Disease pod tytułem „The Eerie Glow Of Darkness” ukazała się cztery lata po debiucie, ponownie za sprawą The End Of Time Records. Jest to bezkompromisowo zły i niegodziwy black metal, który od początku uderza dzikością i kombinacyjnością muzyki, co daje bardzo pozytywne pierwsze wrażenie.
Tuż przed wydaniem „Purgatory Afterglow” Edge Of Sanity opublikowało małą EPkę „Until Eternity Ends”. W okładce zespół wyjaśnia, że te utwory nie pasują na nadchodzącą płytę, ale ponieważ im się podobają to chcieli je upublicznić. Wyraźnie jest zaznaczone, żeby nie odbierać tego wydawnictwa jako zapowiedzi nowego albumu tylko potraktować je jako osobną całość.
Edge Of Sanity poznałem po „The Spectral Sorrows” i natychmiast oszalałem na ich punkcie. Słuchałem tego zapamiętale i w ogóle mi się nie nudziło. Nie dziwne jednak, że na następną płytę czekałem z niecierpliwością i kupiłem ją natychmiast po wydaniu. Choć apetyt był duży i poprzeczka podniesiona wysoko to „Purgatory Afterglow” nie zawiódł mnie ani troszeczkę. Wręcz przeciwnie, ta płyta całkowicie mnie pochłonęła i spowodowała, że na następny długi czas zacząłem uważać Edge Of Sanity za swój ulubiony zespół.
leprosy : Ciężko jest dyskutować o płytach kapeli która miała dar trzymania...
lord_setherial : Aż sobie sam odświeżę. Wieki nie słuchałem ;)
zsamot : Wujas - jak zawsze recka ujmująca szczerym przekazem. Do płyt muszę...