Z Pain po raz pierwszy miałem styczność 1996 roku, kiedy to wyszedł debiutancki krążek Szwedów zatytułowany po prostu "Pain". Jak się okazało po nim były jeszcze dwa długograje. Album, o którym opowiem dzisiaj jest czwartym studyjnym krążkiem Petera Tagtgrena i spółki. "Dancing With The Dead" zacząłem słuchać z pewnymi obawami, ale wkrótce zostały one rozwiane. Peter postawił na raz już sprawdzoną kartę i nie zawiódł. Nadal jest to ten sam Pain, który poznałem w 1996 roku. Uległ metamorfozie, poszedł do przodu, ale nie mam żadnych wątpliwości, co do tego czego słucham.