Być może to będzie zbyt duża zuchwałość, ale pokuszę się o stwierdzenie, że “… Like clockwork” to najlepszy album w dorobku Queens of The Stone Age. Jest to bardzo dojrzałe wydawnictwo, zarówno pod względem treści, jak i formy, które świetnie się odnajduje w pop-rockowym anturażu, a jednocześnie subtelnie romansuje z mroczną i pustynną konwencją.
Los po raz kolejny rzuca mi na biurko death metalowe mięcho. Jak słowo daję, ten rok upłynie chyba pod znakiem metalu śmierciu. Mieliśmy już debiut Neyry, niedługo na świat przyjdzie pierwsze dziecko szwedów z Desolator i oczywiście nie można zapominać o nowym materiale "Tyskiego Death" czyli Catharsis, który miejmy nadzieję znajdzie w końcu wydawcę. Tymczasem weźmy pod lupę nowy twór warszawiaków z Vedonist, który ujrzał światło dzienne niecały miesiąc temu i na którym pojawiły się dwie nowe gęby.
Vanden Plas to jeden z tych zespołów, po których mniej
więcej wiadomo, czego się spodziewać. Ktoś powie, że to słabość, że artysta powinien
eksperymentować, ewoluować i zaskakiwać. Ale wierna swojemu stylowi kapela z Kaiserslautern
pokazuje, że także w ramach jednej stylistyki można zręcznie wymykać się
schematom. Udowadnia też najwyższej klasy dziełami, że ich postawa jest
artystycznie uzasadniona i co więcej - jest sukcesem.
Pięć lat kazali czekać mistrzowie technicznego progrocka na swój kolejny krążek. Nie będę ukrywał, że od czasu wydania "Counterparts" w 1993 roku grupa popadła w jakiś twórczy marazm, a kolejnym wydawnictwom brakowało przede wszystkim świeżości i polotu, pomimo, że poziom wykonawczy nie budził zastrzeżeń. Dlatego tym większa moja radość po przesłuchaniu "Clockwork Angels", które choć może dziełem wybitnym nie jest, to na pewno przywraca wiarę w ten zespół.
Fiński Clockwork Spirit działał wcześniej jako Amarantine. Pod tym szyldem nagrał dwa dema. We wrześniu ubiegłego roku zmienił nazwę by pod koniec października wydać debiutancki album. Muzyka na nim zawarta jest to melodyjny death/black metal z elementami doom.
Już w najbliższy czwartek, 12 lutego, w katowickim Mega Clubie pojawi się na jedynym koncercie w naszym kraju, promującym wydawnictwo "A-Lex", brazylijska Sepultura. Derrick Green i spółka do Polski zawitają w ramach The A-Lex 2009 Tour za sprawą Massive Music. Brazileiros podczas europejskiej trasy towarzyszyć będzie austriacka formacja The Sorrow. Koncertowi patonuje DarkPlanet.
Zbliża się premiera nowego wydawnictwa brazylijskiej Sepultury. Jak informowaliśmy wcześniej album "A-Lex" będzie ukazywał się w trzech różnych terminach: 23 stycznia do sklepów będą mogli się zgłosić fani w Niemczech, Austrii, Szwajcarii i Brazylii, trzy dni póżniej reszta Europejczyków a na samym końcu - 27 stycznia wielbiciele z USA i Kanady. Na przełomie lutergo i marca planowana jest w związku z premierą krążka trasa koncertowa formacji, która do tej pory obejmie w Europie 25 miast w 16 państwach. Zespół odwiedzi też na nasz kraj - 12 lutego Sepultura wystąpi w katowickim Mega Clubie.
Znane są już wszystkie szczegóły dotyczące najnowszego albumu Brazylijczyków z Sepultury. Płyta zatytułowana "A-Lex" (co oznaczać ma "bez prawa") ukaże się w trzech terminach: 23 stycznia w Niemczech, Austrii, Szwajcarii i Brazylii, 26 stycznia w Wielkiej Brytanii, Skandynawii i reszcie krajów europejskich oraz dzień później w USA i Kanadzie.
Po wydanym pod koniec września bezpłatnym singlu "Red Line", niemiecki Final Selection przygotowuje fanów na wielką ucztę z okazji premiery wyczekiwanego od 3 lat albumu studyjnego. Krążek o dawno ujawnionym tytule "Clockworks" ukaże się na rynku już 31 października. Electropopowy duet nie ukrywa, iż podczas rejestracji świeżego materiału ciążyła na nich ogromna presja powtórzenia lub wyprzedzenia poziomu i rewelacyjnego przyjęcia poprzedniego albumu "Meridian". Po raz pierwszy w roli wydawcy produktu Final Selection wystąpi niemiecki label Flash Pop Media.
Clockwork to progmetalowa formacja, która wypłynęła na fali zespołów ze stajni Laser's Egde oraz Magna Carta pod koniec lat 90-tych. W przeciwieństwie do innych zespołów Clockwork nie zdobył szerszego uznania i zakończył żywot na pierwszej płycie. I może dobrze, że się tak stało.
Jakiś czas temu od naszego kolegi Slatanica usłyszałem o zupełnie nie znanej mi kapelce Trepalium. Jako jednak, że jestem dosyć uprzedzony do francuskich zespołów, gdyż nigdy nie spotkałem się z wydawnictwem, które byłoby oryginalne i dopracowane w każdym calu. Clip do "Sick Boogie Murder" wypadł jednak nadzwyczaj intrygująco. Dziwiło mnie to, że muzyka zespołu szufladkowana jest jako brutal death metal, gdyż ten utwór zapowiadał coś innego.