Fotel stał na samym środku łąki... Jej cudowny kwiatowy zapach w połączeniu z miękkimi i delikatnie ciepłymi promykami słońca tworzył niesamowitą atmosferę. Eulalja nadal siedziała w fotelu. Ale nie tak normalnie... Nogi miała poza nim, tułów w nim, a opierała się o podpórkę pod łokieć. Fotel był bardzo wygodny. Dziewczyna zaczęła wąchać cudną woń wiosennych roślin. Wszystko wyglądało tak nieziemsko pięknie. Zieleń taka żywa... Jak nigdy. Spojrzała w dal. W dali pod lasem przy bagnie poiły się sarny... oraz jelenie! Cóż to był za niesamowity widok. Jej uszy pieściły niebiańskie śpiewy ptaków. Nadal siedziała w fotelu rozkoszując się pięknem sytuacji. Nie wiedziała, czy powinna gdzieś iść. Czy powinna zostać. Nie wiedziała. Wolała siedzieć i rozkoszować się cudami natury.
Nagle wszystko wokół niej znikło. Siedziała teraz na zimnym, ciemnym, mokrym... zatęchłym strychu. Nikłe światło padało na część rzeczy, które tam były. Dostrzegła mnóstwo starych ubrań, butów... jakieś stare książki w pudłach... Mnóstwo książek i ubrań. Ponieważ zimno było nie do wytrzymania, pogrzebała chwilę w rzeczach i znalazła jakiś stary czarny sweter. Pachniał drogimi, męskimi perfumami. Ale wyglądał na najcieplejszy ze wszystkich ubrań tam leżących. Włożyła go. Był trochę za duży, ale widać było, że ktoś o niego dbał. Nie był ani brudny, ani zniszczony. Eulalja nie wiedziała dlaczego tam siedzi... Nie wiedziała co się dzieje. Jej dobry węch idealnie czuł stęchliznę i starość tego miejsca. Nagle poczuła w kieszeni znajome wibracje. To jej komórka. Sms. Odblokowała klawisze. Z dziwnym nie pokojem, którego wcześniej nie było zaczęła czytać sms, od nieznanego jej numeru. Brzmiał on tak: "Nigdy więcej nie ujrzysz światła słonecznego, nigdy więcej nie poczujesz zapachu wiosny... a teraz spójrz za siebie...". Eulalja zbladła, ale nie do końca wiedziała co ma na myśli ktoś kto to pisał. Spojrzała w tył. Stał tam zielony fotel. Siedziała na nim czarna, zakapturzona postać. Poczuła zapach... Odrażający zapach. Wręcz smród. Zrobiło jej się nie dobrze... Miała odruchy wymiotne. Jej ciało jakby owinęła niewidzialna lodowata wstęga... Czuła, że jest blada ze strachu. Postać ani drgnęła. Nadal siedziała nieruchoma. To wszystko trwało zaledwie kilka sekund. Postać wstała. Kaptur spadł jej z głowy. Był to stary mężczyzna z obrazu, pod którym kiedyś stał fotel. Zacisnął rękę na szyi dziewczyny. Zapach wzmocnił się nie do wytrzymania. Zapach starej piwnicy... Wymieszany ze wszystkimi obrzydliwymi zapachami starych książek... starych... złych rzeczy. Zapach śmierci.