Dobiegał kres nocy, świt malował niebo
Lecz w cieniu wciąż stało każde leśne drzewo
Gwiazdy z wolna gasły, milkły szare sowy
Na cichym wietrze niósł się zapach zimowy
Lasem szła dziewczyna - cudny wonny kwiat
Otulona mgłą, na ścieżce poza świat
Wędrowiec ją zastał nad stawem szarym
W smutku pogrążoną przy kamieniu starym
"Skądże jest twój smutek, panno łzy roniąca
Słysz, jak śród jedliny słowik ranny pląsa!
Powód mi zdradź, czemuż lico twe się dąsa
Czemuż płaczesz, kiedy błyska promień słońca?"
"Pójdź z tej ziemi złej, wędrowcze zgubiony
Na nic słowa twojej marnej otuchy
Mimo dnia - wieczna noc, grasują duchy
Tu kamień mogiły mej śni zgarbiony!"
Lecz w cieniu wciąż stało każde leśne drzewo
Gwiazdy z wolna gasły, milkły szare sowy
Na cichym wietrze niósł się zapach zimowy
Lasem szła dziewczyna - cudny wonny kwiat
Otulona mgłą, na ścieżce poza świat
Wędrowiec ją zastał nad stawem szarym
W smutku pogrążoną przy kamieniu starym
"Skądże jest twój smutek, panno łzy roniąca
Słysz, jak śród jedliny słowik ranny pląsa!
Powód mi zdradź, czemuż lico twe się dąsa
Czemuż płaczesz, kiedy błyska promień słońca?"
"Pójdź z tej ziemi złej, wędrowcze zgubiony
Na nic słowa twojej marnej otuchy
Mimo dnia - wieczna noc, grasują duchy
Tu kamień mogiły mej śni zgarbiony!"