Jednym z najbardziej niedocenionych albumów na polskiej scenie klimatycznego metalu jest z pewnością płyta „Mercury” zespołu Tower. Był to drugi i zarazem ostatni album nagrany przez formację, którą dowodził niejaki Peter Kolleck. Pierwszy album tej formacji ("The Swan Princess") stanowił zlepek pomysłów muzycznych nie do końca do siebie przystających. Wydaje się, że z materiału zamieszczonego na "The Swan Princess" nie był do końca zadowolony również sam zespół. Peter Kolleck postanowił zrezygnować z partii altówki, za które odpowiedzialna była Magdalena Drozdowska oraz z żeńskich wokali, za które odpowiedzialna była Magdelena Drozdowska oraz niejaka Marion. W efekcie na „Mercury” znalazła się zupełnie inna muzyka niż na pierwszym albumie zespołu.
Muzyka Tower na „Mercury” nabrała przestrzeni, stała się mroczna i co najważniejsze spójna. W dużej mierze wynikało to z ograniczonego zasobu środków wyrazu, jakimi dysponował zespół nagrywając swój drugi album. Rezygnacja zespołu z wykorzystywanych na debiucie damskich wokali oraz partii altówki wyszła muzyce Tower na dobre. Kolleck wybitnym wokalistą z pewnością nie jest, ale swoim głosem potrafił idealni wpasować się w klimat poszczególnych kompozycji. Kiedy trzeba lider Tower śpiewa bardziej blackowo, skrzekliwie („Forgotten”), innym razem jego partie są bardziej subtelne, chłodne („The Tempter”, „Masquarade”). Zwrócić uwagę należy również na brzmienie albumu. Wprawdzie do selektywności brzmienia niektórych instrumentów można się przyczepić (szczególnie dotyczy to perkusji) jednak całościowo to właśnie brzmienie stanowi jeden z największych plusów albumu. Właśnie ono nadaje muzyce ten niepowtarzalny chłód i przestrzeń.
W muzyczny koncept „Mercury” świetnie wpisują się partie klawiszy autorstwa Dariusza Ejsymonta. Wykorzystywane są z umiarem, a wraz z brzmieniem oraz oprawą graficzną nadają muzyce pewnego „kosmicznego” posmaku. W tym momencie trzeba odnieść się do największej bolączki wydawnictwa opatrzonego logiem Metal Mind Productions - opisów zawartych we wkładce albumu. Liczne błędy dosłownie rażą i budzą zażenowanie. Pomijam już nijaką i jakby w pośpiechu przygotowaną czcionkę na potrzeby wydawnictwa, ale tylu literówek ile występuje w tekstach i podziękowaniach muzyków jak żyję w „profesjonalnym” wydawnictwie nigdy nie widziałem. Rozumiem pośpiech, ale lepiej wstrzymać się tydzień czy dwa i wydać album porządnie niż wydawać w pośpiechu wydawnictwo, które przede wszystkim wydającej je firmie przyniesie wstyd i narazi na utratę zaufania potencjalnych kontrahentów.
Na szczęście (parafrazując tekst jednej z kultowych polskich komedii) dla mnie jest to minus ujemny, który nie przesłania plusów dodatnich. Zespołowi, przy użyciu stosunkowo prostych środków wyrazu, udało się stworzyć bardzo klimatyczny, zwarty album stanowiący jedno z najistotniejszych dokonań polskiej sceny klimatycznej ubiegłego wieku.
Tracklista:
1. The Tempter
2. Forgotten
3. The Corridor
4. Silent Scream
5. Luciferion
6. Mercury
7. Silent Climbers
8. Masquarade
9. Earth
Wydawca: Metal Mind Records (1999)
Harlequin : Już zapoznałem sie ze wspomniana przez Was płytka Sirrah i powiem,...
oki : no to trzeba nadrobić i zapoznać się z dwójką Towerów
zsamot : A to wstyd, bo to kawał dobrej muzy- nieprzemijającej i po prostu na poziom...