W przypadku zespołów thrashmetalowych bardzo często dzieje się tak, że jak zespół próbuje łagodzić muzykę to od razu wiesza się na nim psy. Nie inaczej było z Testamentem, który po dwóch mocnych, thrashmetalowych krążkach złagodził styl na "Practice What You Preach" i jeszcze bardziej na "Souls Of Black". Już te krążki zebrały ostre słowa krytyki, ale najgorsze było chyba jeszcze przez zespołem.
Wraz ze swoim piątym krążkiem Testament jeszcze bardziej odchodzi od typowego thrash metalu. Jeszcze bardziej niż na poprzednich albumach widoczna jest fascynacja Alexa Skolnicka innymi stylami muzycznymi, dlatego w solówkach odnajdziemy więcej melodii, riffy nie są tak brutalne, a muzyka generalnie bardziej przejrzysta. No własnie - utwory zawarte na "The Ritual" można nucić pod nosem - tym razem niewiele tutaj brutalnej jazdy, szaleńczych temp, wyrafinowanych struktur znanych z "New Order". Otrzymaliśmy 11 kawałków, raczej dosyć schematycznych, sprawnie zagranych, noszacych wyraźne piętno "czarnego albumu" Metalliki. Nie chodzi o to, że jest przebojowo - bo nie jest, ale te utwory są o wiele bardziej przystępne i milsze dla ucha niż te z dwóch pierwszych płyt. W dalszym ciągu obcujemy z typowymi dla zespołu aranżacjami i rozwiązaniami rytmicznymi.Zasadniczym problemem tego wydawnictwa jest to, że jest łagodniejszy od pozostałych wydawnictw. Niestety, słychać, że utworom brakuje tego zadziora, który by porwał. Dokładnie połowa utworów (paradoksalnie to te z nieparzystymi numerami) jest bardzo nijaka i w zasadzie niczym nie urzeka. Druga połowa utworów jest zdecydowanie lepsza - "Electric Crown" choć daleki od tego co zespół grał dotychczas, wyrasta na jeden z największych hitów zespołu. Nie inaczej jest z zadziornym "Let Go Off My World" i "Deadline". Na uwagę zasługuje mocniejszy od reszty "Agony" i no ballada "Return To Serenity" - tutaj Amerykanie pokazują, że mało kto potrafi pisac takie ballady.
Chociaz "The Ritual" jest albumem delikatniejszym od poprzedniczek, bo od strony instrumentalnej prezentuje się bardzo dobrze - w końcu już wczesniej muzycy pokazali, że grać potrafią i nie inaczej jest teraz. Abstrahując od tego, czy jest to odejście od korzeni, czy też brak pomysłów, należy powiedzieć, że zawartość muzyczna tego krążka jest całkiem niezła, gdyż dostaliśmy kilka dobrych, sprawnie zagranych kawałków, nawet jesli są one lżejsze.
Nie możemy więc powiedzieć, że jest to album gorszy od poprzedniczek, tylko dlatego, że jest lżejszy - zależy co kto lubi. Jednakże "The Ritual" sam w sobie jest krążkiem raczej przeciętnym, gdyż nie znajdziemy tutaj porywających czy odkrywczych rzeczy. Brakuje nawet werwy - jest tylko dobre rzemieślnictwo, a to chyba trochę za mało.
Wydawca: Atlantic Records (1992)