Zawodowo: konkretny i konsekwentny, z jasno wyznaczonymi celami, szczery (ale na poziomie), trzymający dystans, o niepospolitym poczuciu humoru, budzący respekt pewnością siebie, fachowiec w swojej dziedzinie. Prywatnie („ze słyszenia” i ze strzępków prywatności, które przypadkiem wkradły się do życia zawodowego, bo firmy i cywila zasadniczo nie mieszał): pasjonat fotografii, pięknych kobiet i Ameryki Środkowej.
A z szefami jest jak z byłymi facetami. Zawsze się ich ze sobą porównuje. I moi przełożeni na tym tle wypadają bardzo blado. Tak ci dotychczasowi jak i potencjalni.
Bo tak sobie chadzam na rozmowy kwalifikacyjne i tak sobie obserwuję, czasem szefów firm, czasem tylko kierowników działów. Ten roztrzepany, tamten nie umiejący się zachować, ten – właściciel firmy czyli pan na udzielnym księstwie - wszyscy mu nadskakują, tamten udaje głupiego i robi wielkie oczy gdy mowa o jakichkolwiek pieniądzach, ten klepiący po pleckach i sypiący kawałami rodem z oberży „Pod chędożoną dziewką”, tamten mruk i milczek z gatunku tych, co to masz wrażenie, że słowa odbijają się od szklanej ściany, za którą siedzi.
Brak mi autorytetów, ale nie jest mi z tym dobrze. Kompetentny
szef (a przez to szef szanowany) wydaje mi się być ważny dla poczucia dobrze
wykonywanej pracy, bo co z tego, że „odwalisz kawał dobrej roboty” gdy
szef-idiota ją zmarnuje. W każdym przełożonym doszukuję się mentora, ale jak to
robić, gdy miejsce mają takie dialogi:
- Pani Koniczko… (Notorycznie zdrabniał moje imię, chociaż wiedział, że tego
nie znoszę.)
- Tak słucham, panie dyrektorze.
- W zasadzie mam prośbę, ale trochę się pani boję…
o_O LITOŚCI!
black_heart : Szefowie są różni ale atmosfera jest równie ważna. Jak atmosfera...
minawi : Tyle, że dupa wołowa jeśli chodzi o załatwianie spraw papierkowych...
Harlequin : Szef nr 1 ... facet totalnie niezorganizowany, nie potrafiący śledzić tego...