Gdy z ostatniej Mera Luny wracałam z kilkoma nowo nabytymi płytami, spodziewałam się, że "DeadPan" formacji Spetsnaz będzie najczęściej słuchanym przeze mnie albumem. Co prawda słyszałam, że panowie Stefan Nilson i Pontus Stalberg zdecydowali się na pewną dozę muzycznego eksperymentu, tym niemniej wierzyłam, że płyta mnie nie zawiedzie. Ba, że dorówna co najmniej "Grand Design" czy EPce "Perfect Body", albo nawet że je przewyższy.
No i przyszło skonfrontować swoje oczekiwania z faktycznie
zarejestrowanymi na (nota bene atrakcyjnie wydanym) dwupłytowym
digipacku. Niestety było jak z pięknie zapakowanym prezentem, z którego
gwałtownie zrywa się kokardkę i całe opakowanie nie mogąc doczekać się
zawartości, podczas gdy w środku… Hm… coś jakby w tym wypadku ilość
przerosła jakość a forma treść? Może za dużo się spodziewałam po tym
albumie? Odłożyłam go więc na półkę, aby po… paru miesiącach dać mu
drugą szansę. Z drugim podejściem było już lepiej (Może pierwsze przegrało ze świeżymi wrażeniami pofestiwalowymi, chociażby ze świetnego występu Front 242?). Jednym zdaniem można powiedzieć: było znośnie. Na albumie nie ma ani rewelacji ani rewolucji. Daje się zauważyć, że dźwięki nie są tak samo brutalne i dynamiczne jak wcześniej. Każdy kto zna poprzednie albumy Spetsnaz odczuje, że Szwedzi złagodnieli muzycznie. Czyżby skutki wspólnej trasy koncertowej z And One? EBM-maniacy pewno życzyliby sobie, by było na odwrót, a tu proszę, tak charakterystyczne agresywne do tej pory dźwięki Spetsnaz na wydawnictwie "DeadPan" w wielu utworach bardziej przypominają future pop i mogą sprawdzić się na parkiecie przy imprezie electro, ale niekoniecznie na dłużej zagościć na playlistach DJów imprez EBMowych (jak np. "Faustpack" czy "Indifference" ze swoją future-popową melodyjnością w refrenach i delikatnymi klawiszami). Podobnie uczestnicy imprezy stricte EBMowej nie zapewnią, że absolutnie nie wyobrażają sobie setu bez takiego czy takiego kawałka pochodzącego z tego krążka… Dobry co prawda jest otwierający album "Nothing But Black" lub oznaczony numerem pięć "Askew" albo też "DeadAngle" z CD nr 2, tym niemniej przypuszczam, iż żaden z nich niestety nie ma szansy stać się kultowym na miarę "That Perfect Body".
Trzeba jednak przyznać, że w całym tym łagodnym obliczu Szwedów całkiem miłą niespodzianką jest kawałek "Allegiance", na którym czysty, pozbawiony brutalności wokal Pontusa Stalbega nie tylko nie przeszkadza, ale nawet całkiem dobrze się komponuje z rytmicznymi dźwiękami, do których fani Spetsnaz są przyzwyczajeni na co dzień. Osobiście właśnie ten utwór wybrałabym na EPkę promującą płytę "DeadPan" zamiast "Hardcore Hooligans" - po to, aby z jednej strony zasygnalizować eklektyzm EBMu i future popu na longplay'u, a z drugiej strony, by nie nastawiać fanów na "hardcorowo-EBM-ową rzeźnię" na albumie, a raczej na spokojny koktajl… od czasu do czasu wstrząśnięty.
Słowem, płyta jest raczej skazana na to, by przejść do historii EBMu bez większego echa. Oby Panowie Stefan i Pontus się zrewanżowali na kolejnym krążku, inaczej wrażenie jakie pozostanie po albumie "DeadPan" u co bardziej krytycznych fanów EBM będzie można określić ich własnymi słowami z utworu "Indifference": "It's not love, it's not hate - it's indifference. And when you wake up it's too late to close the distance…".
Tracklista:
CD 1:
01. Nothing But Black
02. ManGod
03. Faustpakt
04. Indifference
05. Askew
06. (Idols) Stand Inviolate
07. Nonplus
08. Allegiance
09. Hardcore Hooligans
10. Truth
11. Once Again
12. Buried Alive
CD 2:
01. Dead Angle
02. Regardless
03. She Went...
04. Freedom
05. Dead By Midnight
06. Dead Angle (Live)
07. Allegiance (Live)
08. Hardcore Hooligans (Live)
09. Dead Angle (Remixed By U.S.A)
Wydawca: Out Of Line (2007)