Bardzo się smucę, że rodzime wytwórnie muzyczne boją się inwestować w zespoły, które mają coś sensownego do zaoferowania. Tak też jest z lubelskim kwintetem Qube, którego debiutancki album "Incubate" ukazał się pod skrzydłami bliżej nieznanej wytwórni Electrum Production i zapewne nie trafi do szerszego grona odbiorców. Szkoda, to wielka, bo "Incubate" to album co najmniej bardzo dobry.
Płyta przynosi sześć świeżutkich progmetalowych kawałków, potwierdzających, że polska scena progresywna ma się naprawdę dobrze. Nie będzie zapewne zaskoczeniem, jeśli zdradzę, że w muzyce Qube dużo jest naleciałości Riverside, co też nie powinno dziwić. Na szczęście nie mamy tu do czynienia z jakimkolwiek klonem.Najprostszym określeniem dla zawartości "Incubate" byłby "mieszanka Riverside i A Perfect Circle". Piękne, subtelne, pełne przestrzeni pasaże doskonale się uzupełniają z ciężkimi, przytłaczającymi, ale nie przesadnie skomplikowanymi riffami. Duch Keenana jest tutaj wszechobecny, ale na pewno nie są to tak wymagające dźwięki jak te z płyt Tool.
"Incubate" choć samo w sobie odkrywcze nie jest, to przynosi wszystko co najlepsze we współczesnym progmetalu. Otwierający płytę "Nothing" w sumie jest najlepszą wizytówką płyty - bardzo dobre melodie, sprawny warsztat kompozytorski, ciekawie rozwijające się motywy, nie ginące w zalewie pseudointelektualnych popisów - to tylko namiastka potencjały grupy. Prawdziwymi perełkami są bowiem tutaj rozbudowany "Blame" i rewelacyjny "In The Name Of God" naszpikowany toolowska sekcja rytmiczna, świetnymi solówkami i pięknymi melodiami.
I nawet nieco niemrawy "Obsession" nie narusza bardzo dobrego wrażenia jakie robi to wydawnictwo. Bezsprzecznie Qube należy do najbardziej obiecujących zespołów na krajowej scenie i teraz tylko pozostaje czekać na kolejne wydawnictwa, które - mam nadzieję - tylko potwierdzą ogromny talent tej piątki muzyków.
Tracklista:
01. Nothing
02. Mantis
03. Obsession
04. In The Name Of God
05. Blame
06. Way To Nowhere
07. Nothing (Radio Edit)
Wydawca: Electrum Production (2010)
Benjamin_Breeg : Co tu dużo pisać. Jak dla mnie album potęga. IMO, jeden z lepszy...