Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Ozzy Osbourne - Diary Of Madman

Ozzy Osbourne, Bizzard Of Ozz, Diary Of Madman, rock and roll, Randy Rhoads

Szybko Ozzy Osbourne z zespołem uwinęli się ze swoją drugą płytą. Rok po głośnym debiucie „Bizzard Of Ozz” jej następczyni już była gotowa. O ile jednak jedynka była istną wylęgarnią hitów, to tutaj tej przebojowości jednak troszkę zabrakło. „Diary Of Madman” nie błyszczy wielkimi przebojami, które na stałe wpisały się w kanony rock and rolla, ale nie znaczy to od razu, że jest słaba. Wręcz przeciwnie.

Przede wszystkim „Diary Of Madman” jest ostatnim albumem jaki nagrał Randy Rhoads przed swoją przedwczesną i głupią śmiercią w wypadku samolotowym. Brutalnie przerwana kariera zakończyła się płytą bardzo dobrą i ciekawą pod względem gitarowym, przepełnioną znakomitymi solówkami i wieloma instrumentalnymi smakami, wykorzystującymi także gitary akustyczne. Linie melodyczne utworów są doskonale skomponowane i zagrane. Muzyczną elokwencją urzeka nawet taki lżejszy i trochę balladowy „Tonight”, który jest wręcz gitarowym, ale też klawiszowym majstersztykiem. Pod tym względem, tym bardziej nie można narzekać i w innych utworach. Granie jest znakomite, zresztą nie tylko na gitarze, bo i bas jest pracowity i dobrze słyszalny, a cały zespół przykłada się do tego, żeby było czym się ekscytować. Świetnie słychać to w ostatnim numerze tytułowym. Jest to fantastyczny utwór, wybitnie muzyczny, symfoniczny wręcz, wkręcający, a nawet psychodeliczny. Emocjonujący, smutny i wywołujący uczucia. Kopalnia umiejętności, bez których żaden solista nie potrafiłby zabłysnąć.

A na takiej podstawie Ozzy ma już łatwiej. Jego głos jest tu oczywiście na pierwszym planie. On po prostu oczarowuje i prowadzi muzykę niczym światło pochodni, ale prowadzi ją po przygotowanym i wyściełanym tunelu. Pierwszy „Over The Mountain” to chyba najbardziej przebojowy kawałek z tej płyty. Żywiołowy, dający energię i niosący płynnymi wokalami: „I heard them tell me that this land of dreams was now…” Moim drugim ulubionym numerem z tej płyty jest, zaczynający się tajemniczo, ale szybko rozkręcający się do wysokich lotów „S.A.T.O.”. Ozzy po prostu śpiewa tu wyśmienicie, a solówki są jak zawsze powalające. Petarda.

Pisząc o „Diary Of Madman” nie można by nie wspomnieć o „You Can’t Kill Rock And Roll”. Piosenka też o nieco balladowym sznycie, choć nie bez przesady, ale aż taka wzruszająca w formie i treści, a na drugim planie znów całe mnóstwo magicznych ciekawostek. Jest to pięknie zaśpiewane, z przesłaniem i taką sentymentalną otoczką: „Leave me alone don’t want your promises no more ‘cause rock ‘n’ roll is my religion and my law.”

Pozostałe trzy kawałki również są OK. Każdy ma jakiś swój rozpoznawalny motyw przewodni, każdy czymś się wyróżnia. Z całego „Diary Of Madman” można wyciągnąć wiele dla siebie, nie oglądając się na to, że single nie zdobyły ogromnej popularności. A kto wie, może to właśnie i lepiej?

Tracklista:

1. Over The Mountain
2. Flying High Again
3. You Can't Kill Rock And Roll
4. Believer
5. Little Dolls
6. Tonight
7. S.A.T.O.
8. Diary Of A Madman

Wydawca: Jet Records (1981)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły