Dzień jak każdy inny, zwykły piątek pachnący świeżo weekendem. Ten
jednak należał do tych całkiem wyjątkowych, bowiem w poznańskim klubie
Eskulap 25 września mieliśmy relaksować się przy muzyce Yanna
Tiersena. Koncert zapowiedziany był jako występ Orki i Yann’a, co jak
się później okazało wbrew temu - to nie Orka towarzyszyła
Yannowi, a Tiersen towarzyszył zespołowi i to w dość mało
charyzmatyczny sposób. Ale zacznijmy od początku.
Od 18 publiczność gromadziła się przed lokalem, jednak pośpiech nie był wskazany, bo zaplanowany koncert na 19.30 rozpoczął się ze sporym opóźnieniem. Na scenie jako support (choć w moim mniemaniu raczej jako równy sobie partner) wystąpił Tymon & The Transistors. Wokalista zespołu od kilku lat współpracuje z dwoma zespołami, alternatywno-rockowym Tymon & The Transistors oraz nawiązujący do twórczości grup yassowych Tymański & Yass Ensemble. Ten pierwszy powstał w 2002 roku podczas muzycznych warsztatów w czasie festiwalu Przystanek Olecko. Dziś zespół Transistors ma na swoim koncie dwa albumy, ostatni pt. „Don’t Panic! We’re From Poland“. Wbrew wielu negatywnym opiniom muszę stwierdzić, że Panowie zrobili na mnie piorunujące wrażenie z wokalistą na czel. Tymon swym występem ukazywał niezwykłe możliwości głosowe - chwilami "szatańsko" przeszywał, zaś innymi ukazywał łagodność brzmienia. Możliwe to było dzięki zróżnicowanemu akompaniamentowi, powstałemu w wyniku współpracy wspaniałego perkusisty Filipa Gałązki, basisty Tomasza Kvajah Szymborskiego oraz gitarzysty Marcina Gałązki. Występ oceniam jako doskonały i z całą pewnością przyjdzie mi bliżej zaznajomić się z tą gałązką twórczości Tymańskiego.
Kiedy przyszedł czas na występ Orki i Yanna sala zaludniła się z nadzieją na kojąca muzykę Tiersena. Uczta dla ducha okazała się iście orientalna, bowiem jako danie główne podano nam lekko depresyjny, nordycki folk. Panowie z Wysp Owczych dali wspaniały popis swoich umiejętności. Grupa robiąca ostatnimi czasy zawrotną karierę na europejskiej scenie muzycznej zaskoczyła większość przybyłej publiki.
Oryginalność panów to nie tylko język, którym się posługują. Tytuły utworów z trudnością przechodzą nie tylko przez gardło ale i pod palcami klawiatury. Ot chociażby "Fjøllini standa úti" czy "Livandi oyða" okraszone elektryzującym soundem piły tarczowej czy brzmieniem metalowych beczek.
Publiczność jak udało mi się usłyszeć od wielu osób, mimo wszystko przyszła bardziej ze względu na francuskiego kompozytora, aniżeli zespół. Jednak wyjatkowe show jakie zaprezentowali muzycy z Wysp Owczych kreowanych dość skutecznie rekompensowała brak solowych utworów mistrza, który zniknął za mocnym głosem wokalisty oraz charyzmatyczną postacią basisty. Poza wymienioną piłą czy beczkami - trudne jest dla mnie jest opisanie instrumentów wykorzystywanych przez tą formację, choć trafiej byłoby powiedzieć urządzeń, które zostały użyte jako instrumenty. Trzeba to po prostu zobaczyć samemu.
Podsumowując, koncert pełen energii i sprzeczności. Z jednej strony mocny rock Tymona & The Transistors, z drugiej pokręcona muzyka Orki, która "zagłuszyła” widniejącego tak naprawdę tylko na bilecie Yanna Tiersena.
http://www.darkplanet.pl/modules.php?name=usergallery&op=show_photo&id=80410