- Pewnie znów wyrzuciłem pieniądze w błoto - pomyślał drapiąc się w kolano.
Po uruchomieniu Windowsa szybko kliknął na przeglądarkę internetową i wszedł na stronę totalizatora sportowego. Zapisał numerki z wczorajszego losowania na kartce i wyłączył komputer. Przez kilka minut starał się przypomnieć, gdzie schował swój kupon lotto. W szukaniu przerwał mu telefon.
- Tak, słucham – spokojnym głosem powiedział do słuchawki Michał.
- Dzień dobry. Czy rozmawiam z Michałem Kisiowskim?
- Tak.
- Nazywam się Izabela Nietorzka, jestem lekarzem i mam dla pana przykrą wiadomość – w jej głosie słychać było denerwujące zrezygnowanie.
- Co się stało? – Michał poczuł jak zaschło mu w gardle.
- Otóż pańska córka miała dziś wypadek, zajęcia w szkole skończyła wcześniej i gdy przechodziła przez ulicę – urwała i przełknęła ślinę – potrącił ją samochód. Robiliśmy wszystko...
Michał milczał. Nie wiedział co powiedzieć. Zdawało mu się, że śni. Bardzo pragnął, aby to był sen.
- lecz niestety, nie udało nam się jej uratować. Zmarła 10 minut temu na stole operacyjnym w naszym szpitalu. Przykro mi.
Odłożył słuchawkę. Usiadł. Przez ciało Michała przeszedł dreszcz. Poczuł jak fala nieprzyjemnego chłodu przenika przez jego kończyny, plecy i zatrzymuje się w środku czaszki paraliżując jego myśli. Nie wiedział, co ma teraz zrobić. Podszedł do regału i wziął do ręki zdjęcie ukazujące pierwszy dzień w przedszkolu córki. Na fotografii trzymał Joasię za rękę i obejmował szczęśliwą Marię. Teraz został sam.
Wielokrotnie po śmierci żony miał myśli samobójcze, ale przy życiu trzymała go Joasia. Jej dorastanie i ostatnie słowa Marii:
- Zaopiekuj się Joasią, gdy mnie już nie będzie. Pamiętaj, że bardzo cię kocham. Bardziej niż życie – powiedziała trzymając Michała za rękę, po czym jej oddech i bicie serca urwały się tak nagle jak liście z jesiennego drzewa podczas arktycznego frontu.
Poszedł do łazienki i spojrzał w lustro. Przed oczami stanęła mu postać szara jak duch. Zastanawiał się czy sam jeszcze żyje. Pamiętał tylko jak idąc do łazienki zabrał z kuchni nóż i szybkim ruchem poderżnął sobie żyły. Spojrzał w dół na zalany czerwienią zlew. Postać w lustrze stawała się coraz bardziej szara i szara, aż upadła bez życia na wykafelkowaną podłogę.
W marynarce w bocznej kieszeni spoczywał nieodnaleziony kupon totalizatora sportowego. Michał wygrał wczoraj w dużym lotku kumulację dziesięć milionów pięćset czterdzieści trzy złote i dwanaście groszy. Nigdy się o tym nie dowie...
Smok : Szanowny Samuraiu, Chciałem wypowiedzieć się na temat Twoj...