
Burzy i zawirowań w Incantation ciąg dalszy. Znowu więc John McEntee zmuszony był nagrać album w całkiem nowym zestawieniu. Strategiczne stanowisko gitarzysty i wokalisty obsadził Mike Saez, który wystąpił już na koncertówce „Tribute To The Goat”, na basie zagrał Robert Yench, a na perkusji Dave Curloss z Malevolent Creation. Ktokolwiek jednak by nie tworzył w danej chwili Incantation, jego styl nie ma prawa się zmienić ani odrobinę i „The Infernal Storm” jest tego kolejnym dobitnym przykładem.
Tu nawet ciężko jest się zorientować, że zmienił się wokalista. Niski i brudny growling, towarzyszący muzyce Incantation od zarania, pozostaje niezmienny, tak samo jak utrzymane w takim samym brzmieniu gitary. Podziemny, bagienny i śmierdzący siarką death metal rozpyla się niczym gaz w tunelu i prowadzi swoimi ciemnymi korytarzami wprost do piekła. Po drodze napotkamy wiele niegodziwych i niecnych postaci oraz stada umęczonych świętych, tak jak to widać na okładce. Incantation jest jak taki wielki pająk, który wychodzi na powierzchnię tylko na chwilę w nocy, aby porwać coś dobrego, a potem pastwić się nad tym w swojej stęchłej jamie. Trzeba więc uważać, żeby nie włączyć tego zbyt pochopnie. Ta muzyka nie jest dla normalnych ludzi i trzeba być koneserem, żeby bez obaw, zagłębić się w te czeluści.
„The Infernal Storm” łechce więc miłą dla ucha, chropowatą zgnilizną. Jak ktoś lubi to będzie czerpał przyjemność z samego faktu obcowania z czymś tak bezlitośnie wynaturzonym i ohydnym. To co jednak tworzy pewną barierę to stateczność przekazu. Tu wszystko musi być tak ściśle klasyczne, że się zlewa i staje się do siebie zbyt podobne. Można odnieść wrażenie, że snujemy się kółko w tych tunelach, nie mogąc pójść do przodu, choć, tak jak już pisałem, właśnie to należy przekuć na zaletę i cieszyć się przerażającą wizją własnej bezradności.
Zmienne za to są tempa. Zespół raz pędzi na oślep szatkując perkusyjną sieczką i nie zważając na oblepiające twarz pajęczyny, a raz bardzo powoli stawia kroki, mocując się z naciskającymi masami skalnymi, co szczególnie jest praktykowane w „Apocalyptic Destroyer Of Angels”. Niezależnie jednak od szybkości, wokal pozostaje wciąż taki sam. Powolny i ponury.
Tak więc stojąc nad włazem z napisem „The Infernal Storm” należy się dobrze zastanowić. Wejście tylko na własną odpowiedzialność.
Tracklista:
1. Anoint The Chosen
2. Extinguishing Salvation
3. Impetuous Rage
4. Sempiternal Pandemonium
5. Lustful Demise
6. Heaven Departed
7. Apocalyptic Destroyer Of Angels
8. Nocturnal Kingdom Of DemonicEnlightenment
Wydawca: Relapse Records (2000)
Ocena szkolna: 4+
leprosy : Immolation/Incantation.
WUJAS : Immolation?:)
leprosy : Dla mnie każda płyta Immolation to wielkie święto podczas słuchani...